**Brooklyn**
Stałam za szkołą paląc 3 fajkę z rzędu. Nie miałam ochoty się odzywać. Po cholerę ? Stali we 3 obok mnie i wpatrywali się to we mnie, to w ziemię. Ten pustak zasłużył sobie. Nikt nie będzie nazywał mnie skarbie. To słowo było cholera zarezerwowane. I to nie dla żadnego lamusa klepiącego mnie po tyłku. Rzuciłam wypalonego peta na ziemię i przydeptałam go butem. Miałam iść dzisiaj na wyścigi ,ale jednak zrezygnuję. Zostanę z dzieciakami. Sama muszę troche ochłonąć. Wyciągałam właśnie kolejnego papierosa i próbowałam go odpalić kiedy poczułam czyjeś ręce na swoich nadgarstkach.
-Zostaw to cholerstwo..-powiedział Harry.
-Powiedz nam w końcu o co chodzi Brooke – ciągnął Zayn – Liam ty pewnie coś wiesz.
Liam nie odezwał się, tylko popatrzył na mnie z zawodem w oczach i sam wyciągnął papierosa. Po kilku wdechach w końcu odpowiedział.
-Wiem..- popatrzył się na mnie oczekując mojej decyzji.
-Świetnie ! – krzyknął Zayn – Po prostu zajebiście. Od jak dawna masz nas w dupie Brooklyn ?
-Zayn nie mam was w..
-Nie no powiedz Brooklyn. To jest aż tak długa historia ? – przerwał mi Hazz.
-Dajcie jej spokój chłopaki – warknął Liam – jej sprawa.
-Ale ty możesz wiedzieć co Payne ? – rozumiałam frustracje Zayna – Od kiedy jesteś takim obrońcą co ?
-Dajcie mu spokój. Powiem wam ,ale pod jednym warunkiem.
-No słucham? – Zapytał Zayn.
-Zabierzecie moje rodzeństwo do siebie na kilka dni i dacie im dach nad głową i jedzenie. Ja muszę sobie wszystko przemyśleć. Zastanowić się nad życiem.
-Nie. – powiedział Liam – Ja doskonale wiem co ty chcesz zrobić Brooke.
-Liam ma rację – popatrzył na mnie Zayn – będziesz się błąkać nie wiadomo gdzie ,aż przez głód i pragnienie gdzieś zemdlejesz ,a potem będziemy musieli cię wyciągać ze szpitala tak jak ostatnio.
-Nie wystarczy ci ,że zasługujemy na to by wiedzieć ? – zapytał Harry.
-Nie wystarczy wam wiedzieć ,że to dla mnie zbyt bolesne by o tym myśleć ,a co dopiero mówić ? – Zamilkli. Nie wiedzieli co odpowiedzieć. I dobrze.
-Brooklyn, proszę – powiedział Liam.
-Dobra. – Musiałam im w końcu powiedzieć. – Jasne, powiem. Zayn jedziemy do ciebie. Zrobisz mi herbatkę.
-Spoko. – Zayn i Hazz wsiedli do jednego samochodu i odjechali w stronę domu Malika. Olać szkołę. Liam wziął mnie pod ramie i przytulił do siebie. Nie zostawił by swojego auta pod szkołą dlatego nie jechaliśmy z chłopakami. Całą drogę milczeliśmy ,a ja próbowałam ułożyć sobie scenariusz w głowie. Jak im to powiem ? Mogą mnie znienawidzić. Na samą myśl o tym żołądek wskoczył mi do gardła. Przełknęłam głośno ślinę stając przed domem mulata. Zwykle sama wysiadałam bez pomocy w otwieraniu drzwi ,ale teraz siedziałam proso wpatrując się w szybę i to co jest za nią. Usłyszałam pomruk otwierających się drzwi od samochodu i cichy głos Liama.
-Gotowa ?
-Nie.
***
Siedziałam w szerokim fotelu salonu Malika. Przyciągnęłam pod brodę długi koc i rozkoszowałam się ciepłą herbatą.Chłopcy siedzieli w salone, na kanapie naprzeciwko mnie i cierpliwie czekali na moją wypowiedź.
-No dobra – mruknęłam, kładąc kubek na szklanym stoliku – słuchajcie. Nie miejcie zamkniętych umysłów. – pokiwali głowami.
-Moja mama bardzo wcześnie zaszła w ciąże – zaczęłam – jej obecny chłopak nie był gotowy na bycie ojcem więc zaraz po porodzie rozstała się z nim. Kilka miesięcy później poznała mojego ojca. Zaakceptował to ,że miała dziecko. Nawet zgodził się by nosiło jego nazwisko ,ale moja mama postanowiła ,że jednak będzie nosiło nazwisko swojego biologicznego ojca. Kiedy mój starszy brat miał 3 lata ,moi rodzice pobrali się ,a kilka miesięcy później urodziłam się ja. Kiedy miałam 10 lat zachorowałam na białaczkę więc moja mama zaczęła szukać dawcy szpiku. I znalazła. Był nim wyskoki jasnowłosy chłopak w którym ona na niedługo po moim przeszczepie się zauroczyła. I wtedy zaczęły się kłopoty. Mój ojciec zaczął pić bo wiedział ,że matka go zdradza. Urodziła się Lettie i wtedy zaczęliśmy mieć kłopoty finansowe. Chodź mała była bardzo podobna do ojca to on i tak nie wierzył matce i zaczął ją bić. Kiedy Lettie skończyła 4 lata ,matka nie wytrzymała stresu w domu i po prostu uciekła. Mój ojciec zaczął ją szukać i dniami nie było go w domu. Ja i moje rodzeństwo zostaliśmy wtedy sami. Mój starszy brat…on był mi najbliższy. Chciał zapewnić nam cokolwiek. Podejmował się różnych prac. To on urządził pierwszy wyścig w tym mieście. Handlował narkotykami i działał ogólnie na zlecenia. Ale do tego zaraz wrócę. Pewnego wieczoru przyszedł do mojego pokoju, mocno przytulił i powiedział ‘Maleńka weź to, to znaczy ,że zawsze będę przy tobie’ i podał i ten naszyjnik – wyciągnęłam małą ozdóbkę z łańcuszka na szyi i pokazałam chłopcom – Rano już go nie było. Myślałam ,że pojechał coś zarobić ,ale nie było go 1 dzień,2 i 3. Zgłosiłam jego zaginięcie na policji. Poszukiwania trwały pół roku. Przez ten cały czas to ja zarabiałam na nasze jedzenie. Błąkałam się przemarznięta po ulicach w najmroźniejsze noce. 14-latka musiała szybko dorosnąć. Czasami by zarobić jakieś pieniądze służyłam jako worek treningowy jakimś psychopatą. Potem chciałam spróbować czegoś innego i poszłam pierwszy raz na wyścigi. Weszłam do hangaru aut niejakiego Gazz’a i dowiedziałam się o moim bracie kilku ciekawych rzeczy. Jemu nic nie było. Uciekł do Stanów, ścigać się. Ale najgorszego dowiedziałam się później. Kiedyś wygrał wyścig uderzając bez panowania w auto innego zawodnika. Nie zabił go ,bo tamten odzyskał panowanie nad kierownicą…Ale zrobił to inny kierowca. Wjechał prosto w tamto auto i zapalił się razem z nim. Gazz był wtedy wściekły ,bo stracił 2 auta. Musiał poszukać jakichś młodych posłańców do szybkiego rozprowadzania towaru ,by odzyskać kase. Harry – zwróciłam się do loczka – Tym posłańcem miałeś być ty. Nie było sposobu ,by normalnie przekonać cię do robienia tego. Więc wtedy…wtedy porwali Gemme. Miałam 15 lat kiedy się o tym dowiedziałam. Wtedy już byłam w waszej paczce. Przetrzymywał ją przez 3 miesiące. Wtedy wpadłam na pomysł jak ją wydostać. Zrobiłam napad ,ale skończyło się wtedy tylko na złamanej ręce. Pozwolili mi ją odwiedzać i przynosić jedzenie więc robiłam to jak najczęściej. Kiedy już nie miałam jak tego robić wynegocjowałam u Gazz’a umowę. Załatwię mu 3 roznosicieli i sama się do nich przyłącze w zamian za wolność dziewczyny. Zgodził się wtedy ,a mi zostało znaleźć jakchś chłopaków – wtedy spojrzałam na chłopaków – i to byliście wy. Mój przyrodni starszy brat to Louis Tomlinson. Nie musicie mnie już oglądać. Zrozumiem jeżeli mnie znienawidzicie. –powiedziałam im już wszystko. O wielu z tych szczegółów nie wiedział nawet Liam. Czułam ciepłe łaskotanie na policzkach co oznaczało łzy. Zapowietrzyłam się i przez pewniem moment nawet nie mogłam oddychać. Zrobiło mi się ciemno przed oczami ,ale po 10 sekundach już mogłam normalnie oddychać i widzieć. Patrzyłam na oniemiałych chłopaków i na odraze w oczach Harrego. Poczułam się jak totalny śmieć. Zabolało i ich i mnie.
-Rozumiem – powiedziałam półgłosem. Dalej mój oddech nie był spokojny – pójdę już.
Nic nie odpowiedzieli więc wzięłam swoją kurtkę i założyłam buty. Wybiegłam z domu Malika zalana łzami. Nie wiem już co mam ze sobą zrobić. Prawdopodobnie straciłam jedynych przyjaciół. Szłam do domu ledwo widząc droge przed sobą. Wbiegłam do mieszkania po 2 godzinach długiej drogi cały czas płacząc. W kuchni mignęła mi przed oczami sylwetka Chandlera. Zamknęłam się w pokoju popatrzyłam na pierwszą lepszą rzecz – padło na szafę. Rzuciłam nią o podłogę. Odwróciłam się w stronę ściany i nie zastanawiając się co robię uderzyłam z całej siły ręką w najtwardzsze miejsce błękitnej ściany. Popatrzyłam na swoje kostki. 2 były nie na swoim miejscu. Kurwa.
Stałam za szkołą paląc 3 fajkę z rzędu. Nie miałam ochoty się odzywać. Po cholerę ? Stali we 3 obok mnie i wpatrywali się to we mnie, to w ziemię. Ten pustak zasłużył sobie. Nikt nie będzie nazywał mnie skarbie. To słowo było cholera zarezerwowane. I to nie dla żadnego lamusa klepiącego mnie po tyłku. Rzuciłam wypalonego peta na ziemię i przydeptałam go butem. Miałam iść dzisiaj na wyścigi ,ale jednak zrezygnuję. Zostanę z dzieciakami. Sama muszę troche ochłonąć. Wyciągałam właśnie kolejnego papierosa i próbowałam go odpalić kiedy poczułam czyjeś ręce na swoich nadgarstkach.
-Zostaw to cholerstwo..-powiedział Harry.
-Powiedz nam w końcu o co chodzi Brooke – ciągnął Zayn – Liam ty pewnie coś wiesz.
Liam nie odezwał się, tylko popatrzył na mnie z zawodem w oczach i sam wyciągnął papierosa. Po kilku wdechach w końcu odpowiedział.
-Wiem..- popatrzył się na mnie oczekując mojej decyzji.
-Świetnie ! – krzyknął Zayn – Po prostu zajebiście. Od jak dawna masz nas w dupie Brooklyn ?
-Zayn nie mam was w..
-Nie no powiedz Brooklyn. To jest aż tak długa historia ? – przerwał mi Hazz.
-Dajcie jej spokój chłopaki – warknął Liam – jej sprawa.
-Ale ty możesz wiedzieć co Payne ? – rozumiałam frustracje Zayna – Od kiedy jesteś takim obrońcą co ?
-Dajcie mu spokój. Powiem wam ,ale pod jednym warunkiem.
-No słucham? – Zapytał Zayn.
-Zabierzecie moje rodzeństwo do siebie na kilka dni i dacie im dach nad głową i jedzenie. Ja muszę sobie wszystko przemyśleć. Zastanowić się nad życiem.
-Nie. – powiedział Liam – Ja doskonale wiem co ty chcesz zrobić Brooke.
-Liam ma rację – popatrzył na mnie Zayn – będziesz się błąkać nie wiadomo gdzie ,aż przez głód i pragnienie gdzieś zemdlejesz ,a potem będziemy musieli cię wyciągać ze szpitala tak jak ostatnio.
-Nie wystarczy ci ,że zasługujemy na to by wiedzieć ? – zapytał Harry.
-Nie wystarczy wam wiedzieć ,że to dla mnie zbyt bolesne by o tym myśleć ,a co dopiero mówić ? – Zamilkli. Nie wiedzieli co odpowiedzieć. I dobrze.
-Brooklyn, proszę – powiedział Liam.
-Dobra. – Musiałam im w końcu powiedzieć. – Jasne, powiem. Zayn jedziemy do ciebie. Zrobisz mi herbatkę.
-Spoko. – Zayn i Hazz wsiedli do jednego samochodu i odjechali w stronę domu Malika. Olać szkołę. Liam wziął mnie pod ramie i przytulił do siebie. Nie zostawił by swojego auta pod szkołą dlatego nie jechaliśmy z chłopakami. Całą drogę milczeliśmy ,a ja próbowałam ułożyć sobie scenariusz w głowie. Jak im to powiem ? Mogą mnie znienawidzić. Na samą myśl o tym żołądek wskoczył mi do gardła. Przełknęłam głośno ślinę stając przed domem mulata. Zwykle sama wysiadałam bez pomocy w otwieraniu drzwi ,ale teraz siedziałam proso wpatrując się w szybę i to co jest za nią. Usłyszałam pomruk otwierających się drzwi od samochodu i cichy głos Liama.
-Gotowa ?
-Nie.
***
Siedziałam w szerokim fotelu salonu Malika. Przyciągnęłam pod brodę długi koc i rozkoszowałam się ciepłą herbatą.Chłopcy siedzieli w salone, na kanapie naprzeciwko mnie i cierpliwie czekali na moją wypowiedź.
-No dobra – mruknęłam, kładąc kubek na szklanym stoliku – słuchajcie. Nie miejcie zamkniętych umysłów. – pokiwali głowami.
-Moja mama bardzo wcześnie zaszła w ciąże – zaczęłam – jej obecny chłopak nie był gotowy na bycie ojcem więc zaraz po porodzie rozstała się z nim. Kilka miesięcy później poznała mojego ojca. Zaakceptował to ,że miała dziecko. Nawet zgodził się by nosiło jego nazwisko ,ale moja mama postanowiła ,że jednak będzie nosiło nazwisko swojego biologicznego ojca. Kiedy mój starszy brat miał 3 lata ,moi rodzice pobrali się ,a kilka miesięcy później urodziłam się ja. Kiedy miałam 10 lat zachorowałam na białaczkę więc moja mama zaczęła szukać dawcy szpiku. I znalazła. Był nim wyskoki jasnowłosy chłopak w którym ona na niedługo po moim przeszczepie się zauroczyła. I wtedy zaczęły się kłopoty. Mój ojciec zaczął pić bo wiedział ,że matka go zdradza. Urodziła się Lettie i wtedy zaczęliśmy mieć kłopoty finansowe. Chodź mała była bardzo podobna do ojca to on i tak nie wierzył matce i zaczął ją bić. Kiedy Lettie skończyła 4 lata ,matka nie wytrzymała stresu w domu i po prostu uciekła. Mój ojciec zaczął ją szukać i dniami nie było go w domu. Ja i moje rodzeństwo zostaliśmy wtedy sami. Mój starszy brat…on był mi najbliższy. Chciał zapewnić nam cokolwiek. Podejmował się różnych prac. To on urządził pierwszy wyścig w tym mieście. Handlował narkotykami i działał ogólnie na zlecenia. Ale do tego zaraz wrócę. Pewnego wieczoru przyszedł do mojego pokoju, mocno przytulił i powiedział ‘Maleńka weź to, to znaczy ,że zawsze będę przy tobie’ i podał i ten naszyjnik – wyciągnęłam małą ozdóbkę z łańcuszka na szyi i pokazałam chłopcom – Rano już go nie było. Myślałam ,że pojechał coś zarobić ,ale nie było go 1 dzień,2 i 3. Zgłosiłam jego zaginięcie na policji. Poszukiwania trwały pół roku. Przez ten cały czas to ja zarabiałam na nasze jedzenie. Błąkałam się przemarznięta po ulicach w najmroźniejsze noce. 14-latka musiała szybko dorosnąć. Czasami by zarobić jakieś pieniądze służyłam jako worek treningowy jakimś psychopatą. Potem chciałam spróbować czegoś innego i poszłam pierwszy raz na wyścigi. Weszłam do hangaru aut niejakiego Gazz’a i dowiedziałam się o moim bracie kilku ciekawych rzeczy. Jemu nic nie było. Uciekł do Stanów, ścigać się. Ale najgorszego dowiedziałam się później. Kiedyś wygrał wyścig uderzając bez panowania w auto innego zawodnika. Nie zabił go ,bo tamten odzyskał panowanie nad kierownicą…Ale zrobił to inny kierowca. Wjechał prosto w tamto auto i zapalił się razem z nim. Gazz był wtedy wściekły ,bo stracił 2 auta. Musiał poszukać jakichś młodych posłańców do szybkiego rozprowadzania towaru ,by odzyskać kase. Harry – zwróciłam się do loczka – Tym posłańcem miałeś być ty. Nie było sposobu ,by normalnie przekonać cię do robienia tego. Więc wtedy…wtedy porwali Gemme. Miałam 15 lat kiedy się o tym dowiedziałam. Wtedy już byłam w waszej paczce. Przetrzymywał ją przez 3 miesiące. Wtedy wpadłam na pomysł jak ją wydostać. Zrobiłam napad ,ale skończyło się wtedy tylko na złamanej ręce. Pozwolili mi ją odwiedzać i przynosić jedzenie więc robiłam to jak najczęściej. Kiedy już nie miałam jak tego robić wynegocjowałam u Gazz’a umowę. Załatwię mu 3 roznosicieli i sama się do nich przyłącze w zamian za wolność dziewczyny. Zgodził się wtedy ,a mi zostało znaleźć jakchś chłopaków – wtedy spojrzałam na chłopaków – i to byliście wy. Mój przyrodni starszy brat to Louis Tomlinson. Nie musicie mnie już oglądać. Zrozumiem jeżeli mnie znienawidzicie. –powiedziałam im już wszystko. O wielu z tych szczegółów nie wiedział nawet Liam. Czułam ciepłe łaskotanie na policzkach co oznaczało łzy. Zapowietrzyłam się i przez pewniem moment nawet nie mogłam oddychać. Zrobiło mi się ciemno przed oczami ,ale po 10 sekundach już mogłam normalnie oddychać i widzieć. Patrzyłam na oniemiałych chłopaków i na odraze w oczach Harrego. Poczułam się jak totalny śmieć. Zabolało i ich i mnie.
-Rozumiem – powiedziałam półgłosem. Dalej mój oddech nie był spokojny – pójdę już.
Nic nie odpowiedzieli więc wzięłam swoją kurtkę i założyłam buty. Wybiegłam z domu Malika zalana łzami. Nie wiem już co mam ze sobą zrobić. Prawdopodobnie straciłam jedynych przyjaciół. Szłam do domu ledwo widząc droge przed sobą. Wbiegłam do mieszkania po 2 godzinach długiej drogi cały czas płacząc. W kuchni mignęła mi przed oczami sylwetka Chandlera. Zamknęłam się w pokoju popatrzyłam na pierwszą lepszą rzecz – padło na szafę. Rzuciłam nią o podłogę. Odwróciłam się w stronę ściany i nie zastanawiając się co robię uderzyłam z całej siły ręką w najtwardzsze miejsce błękitnej ściany. Popatrzyłam na swoje kostki. 2 były nie na swoim miejscu. Kurwa.
*.*
OdpowiedzUsuń