wtorek, 9 września 2014

Rozdział 7 - Eleanor

**Chandler**

-Tor?-Zapytałem - Jaki do cholery tor ?
-Cholera Harry mógłbyś chociaż raz trzymać język za zębami ? - warknął wściekły Zayn.
-Sorry kurwa zapomniałem ,że młody nic nie wie - odparł spokojnie Harry. Zacisnąłem pięści trzymając ręce wzdłuż ciała. Mogę wiedzieć o czym nie wiem przepraszam ?
-A o czym ja przepraszam nie wiem ?!
-Nie ważne. To zwyczajnie nie twoja sprawa. - powiedział unikając ojego wzroku Liam.
-Chodzi o ten tor na Bret-Bridge prawda ? - nikt mi nie odpowiedział - Więc słucham.
-Tor na Bret Bridge Straight to legenda - odparł Zayn
-Myślisz ,że w to uwierzę ? - zapytałem - Doskonale wiem ,że on istnieje. Każdy kto chce coś znaczyć w tym mieście o tym wie.
-To legenda - powtórzył Zayn - Z resztą podobno mamy szukać Brooklyn tak ?
-Dobra my spadamy - powiedział Liam i wyszedł ,a za nim Zayn i Harry. Zostaliśmy sami z Lettie w tym wielkim, pustym domu. Miałem ochotę wyjść i szukać Brooklyn na własną rękę ,ale nie mogłem zostawić Lettie samej. Położyłem się na kanapie z zamiarem oglądania telewizji ,ale wpadłem na lepszy pomysł. Wyciągnąłem telefon i wpisałem numer najlepszego przyjaciela. Odebrał po kilku sygnałach.
-Yo Devine ! - krzyknął do słuchawki- Co jest ?
-Siema Stary. Calum słuchaj mam do ciebie małą sprawe.
-Słucham.
-Kojarzysz Zayna Malika ? - zapytałem.
-Ma-Malika ?! Jasne ,że wiem kto to jest. Wszyscy w mieście się go boją. Co ma wspólnego twój telefon do mnie z postrachem miasta? - zapytał wyraźnie zaskoczony. W jego głosie dało się wyczuć nutkę zdenerwowania co mnie wcale nie dziwiło.
-Taa...Tak się składa ,że jestem w jego domu. Moja siostra się z nim przyjaźni czy coś. Mogłbyś wpaść ? Mie chce mi się tu samemu siedzieć.
-Stary jak to twoja siostra się z nim przyjaźni ?! Słuchaj czy twoja siostra to ta cała 'Dark' ?!
-Nie wiem ,ale pewnie tak - odparłem spokojnie - Słuchaj nie będę owijał w bawełnę. Moja siostra prawdopodobnie ściga się na Bret-Bridge. Chcę się coś o tym miejscu dowiedzieć.
-Dobra..Jasne podaj adres zaraz będę.

~3 dni później~

**Liam**

Szukaliśmy Brooklyn wszędzie. Nie mieliśmy już żadnego pomysłu gdzie mogła by być. Jakby ona i jej przeszłość zapadły się pod ziemie i wcale nie zamierzały wyjść. Chandler w ogóle się załamał. Martwił się o nią jak my wszyscy i sam nawet raz z nami chodził po mieście jej szukać. Lettie nie odzywa się już do nikogo. Siedzi smutna i jak robot wykonuje wszystkie polecenia.Ja sam czuję się winny temu ,że jej nie ma. Powinienem ją wtedy zatrzymać i powiedzieć ,że wszystko jest w porządku. Przeszukaliśmy wszystkie szpitale. W między czasie Zayn znalazł sobie jakąś laske (założyliśmy się Harrym o to jak szybko mu się znudzi) ,ale przyznać jej trzeba ,że dostarczyła nam kilka ważnych informacji o tym gdzie Brooklyn była. Czułem się źle z tym ,że okłamujemy Ch w sprawie Bret-Bridge ,ale mały nie mógł się dowiedzieć o tym ,że jego siostra się tam ściga. W sumie to miejsce jest okrążone legendą i nikt oprócz tych osób które się tam ścigają nie wie czy to miejsce faktycznie istnieje. Co do Brooklyn to ona wygrała tam kiedyś sporo kasy. Wszyscy ją tam znają. Bret-Bridge (w pełnej formie dokładnie BRET BRIDGE STRAIGHT JELLY RACES) jest najbardziej niebezpiecznym miejscem w Londynie i jednym z najbardziej niebezpiecznych miejsc w całej Wielkiej Brytani.To zapomniana przez Boga dziura pełna narkomanów i przestępców bawiących się na wyścigach.Nie bawi mnie to ,że Brooklyn się tam ściga ,ale nie ma sposobu by przemówić jej do rozsądku. Ale tym razem jej tam nie znaleźliśmy i nie mieliśmy pomysłu gdzie mamy jej teraz szukać. Miałem też własne sprawy ,a jej zaginięcie wszystko skopmlikowało. Było gorzej niż kiedykolwiek. Teraz była bardzo zraniona i wiem ,że nad sobą nie panuje.

**Brooklyn**

Wsiadłam do mojego ukochanego Astona Martina i włożyłam kluczyk do stacyjki. Po 3 dniach ukrywania się w końcu mogłam się ścigać.Nie sądziłam ,że Liam, Zayn i Harry mogą mnie szukać ,ale wolałam nie ryzykować spotkaniem ich więc przesiedziałam w wschodniej kolumnie Tower Bridge. Jedyne na co miałam ochotę to poczucie adrenaliny w żyłach. Wszystko tu toczyło się w zwolnionym tępie. Dzwięk wystrzału alarmującego rozpoczęcie wyścigu, wciśnięcie wszystkich biegów po kolei, pierwszy ruch kierownicy na zakręcie, zapach dymu i spalonej gumy...ale chwilę później wszystko działo się zbyt szybko. Nie poczułam nic. Unosiłam się w powietrzu i wirowałam w przestrzeni. Potem usłyszałam huk i dźwięk łamanych kości. Wtedy poczułam ból przeszywający mój cały lewy bok. Zaczęłam się dusić i dławić dymem. Wiedziałam ,że muszę jakoś wyjść z auta ,ale wcale nie miałam na to ochoty. Przez chwilę nawet chciałam umrzeć czując ból który mnie aktualnie zabijał ,ale przed oczami stanęły mi twarze Chandlera i Lettie. Ocknęłam się i poczułam ,że leżę w miejscu. Otworzyłam ledwo oddychając oczy i zobaczyłam klamkę od drzwi do samochodu. Moja noga leżała pod siedzieniem i nie mogłam nią poruszyć. Skupiłam się tak jak tylko mogłam na ruszeniu się z miejsca. Dalej czułlam stale nasilający się ból w żebrach i w nodze. Bardziej siłą woli niż mięśni otworzyłam drzwi i próbowałam się wydostać z płąnącego auta. Wyczołgałam się z pojazdu i zaraz upadłam na twarz ciężko oddychając. Próbowałam się podnieść ,ale każdy nawet najmniejszy ruch przyspażał mi dodatkowe cierpienie. Po kolejnych kilku upadkach w końcu mogłam wstać wciąż lekko się chwiejąc. Dotychczas nie zwracałam uwagi na gwar wokół mnie ,ale teraz kiedy poczułam czyjeś ręce na moich barkach dopiero usłyszałam cały szum ludzkich głosów. Ktoś mocno mną potrząsnął więc zdążyłam się ocknąć i zrozumieć co właśnie się stało. Trzymałam się ręką za żebra i zauważyłam ,że krwawię. Oparłam się o barierkę próbując złapać równowagę.
-Brooklyn ! - usłyszałam delikatny i dziwnie znajomy kobiecy głos - Brooklyn !- znałam ten głos ,ale jestem pewna ,że bardzo dawno go nie słyszałam. Próbowałam sobie przypomnieć kiedy i gdzie go słyszałam. Po chwili już chyba znałam odpowiedź.
-Brooklyn do cholery nic ci nie jest ?! - w ustach tej dziewczyny słowo 'cholera' brzmiało conajmniej dziwnie.- Co ty tu robisz ?!
-Daj mi spokój !- krzyknęłam - Co ty tu w ogóle robisz Eleanor?!
-To nie ważne - no nie kurwa w ogólę - Nie powinno cię tu być. Jak możesz się tu w ogólę ścigać ?!
-Nie mam już 14-stu lat. To nie tyle miałam kiedy uciekliście ?! - stała przedemną osoba która zwiała z miasta razem z moim bratem. Jego dziewczyna. Eleanor Calder.
-Brooklyn to nie jest ważneile masz lat! Nie powinno cię tu być. Gdyby Louis się o tym dowiedział..- nie skończyła ,bo przerwałam jej gwałtownie.
-Nawet kurwa nie wspominaj imienia tego Kutasa. Co ciebie też zostawił ,że wróciłaś ?!
-Nie...Jesteśmy tu razem..-patrzyła się na swoje buty
-Że co przepraszam ?! Ten frajer wrócił do miasta ?!
-Brooke proszę zrozum..My nie mieliśmy wyboru...My chcieliśmy wrócić ,ale baliśmy się...My.
-Wy się kurwa wygrzewaliście na plażach Florydy podczas gdy ja głodowałam próbując zarobić pieniądze na chleb dla dzieciaków.
-Ale Broo...
-Wypierdalajcie z naszego życia rozumiesz ?! Ten sukinsyn nie jest moim bratem i nigdy nie ma prawa wrócić. Nigdy. Jesteście żałośni ! Przysporzyliście nam tylu cierpień ,a teraz tak po prostu wracacie ?! Nawet nie chciejcie zobaczyć się z Chandlerem ani Lettie. Nie mogą już przez was cierpieć.
-Brooklyn proszę. Nawet nie wiesz jak bardzo żałujemy tego ,że uciekliśmy - w oczach Eleanor były łzy ,ale ja nie dam jej tej satysfakcji i nie rozpłaczę się przy niej.Świadomość ,że Louis jest w mieście łamie mi serce..Mój brat. Mój braciszek. On tu jest.
-Nie Eleanor. Jesteś Nikim tak samo jak on. Nie zasłużyłaś na żadną kolejną szansę i jej nie dostaniesz. Nie masz pojęcia co przeżyłam po waszym odejściu. - Eleanor płakała przeze mnie. Tak jak ja często płakałam przez nią. Była dla mnie jak siostra. Często nocowała u mnie w pokoju i wtedy malowałyśmy sobie na wzajem paznokcie i plotkowałyśmy o chłopakach i o tym jak Louis potrafi być romantyczny. Potem..kiedy uciekli to wszystko zniknęło. Matka Eleanor popadła w depresję i leczyła się psychiatrycznie ,a ojciec zaczął pić.Była winna sama sobie ,a ja walczyłam z chęcią przytulenia jej i wypłakania się na jej ramieniu. Może i jej nienawidziłam ,ale kiedy ją zobaczyłam...Wszystko wróciło.
-Brooklyn krew leci ci z nosa ! - krzyknęła w moją stronę. Dotknęłam palcami górnej wargi i rzeczywiści krwawiłam z nosa. Nagle ziemia osunęła mi się spod stóp.Czułam jak spadam. Zataczałam się w nicość ,a wraz ze mną cienki głos Eleanor wołający moje imię. Czy to tak wygląda koniec ? Czy wszystkich tak boli ?

PRZEPRASZAM PRZEPRASZAM PRZEPRASZAM !
Wiem jak długo nie było rozdziału i strasznie mi przykro z tego powodu ,ale mój 'kochany' laptop poszedł w pizdu i nikt jakoś specjalnie się tym nie przejął WIĘC. Po cholernie długiej przerwie dodaje: pisany na szybko, nie dopracowany, krótki i ogólnie słaby rozdział :)
Liczę jednak na wasze opinie
NXX

niedziela, 23 marca 2014

#Price

No hej kochani :)

Chciałabym was zaprosić na mojego nowego bloga. Rozdziały na nim będą się pojawiać co 5-7 dni:) Mam nadzieję ,że wam się spodoba.

http://price-ff.blogspot.com/

środa, 19 marca 2014

Rozdział 6 - Where Is She ?

**Liam**

Trzymałem w rękach nie dużą, prostokątną kartkę obracając ją co jakiś czas. Po raz 3 zagłębiłem się w tekst nie będąc pewnym co do tego co właśnie przeczytałem.  Jeszcze lekko zszokowany popatrzyłem na Ch opartego o blat z rękami skrzyżowanymi na klatce piersiowej i uporczywie wpatrującego się we mnie lodowatym wzrokiem. Do kuchni weszła właśnie mała Dark z czerwonymi oczami lekko pochlipując . Postawa Chandlera szybko zmieniła się na dużo delikatniejszą i wzrokiem powiódł za małą twarzyczką siostry. Dziewczynka wyciągnęła do niego ręce ,a on szybkim ruchem podniósł ją i przytulił do siebie. Kiedy jej głowa zanurzyła się w zagłębieniu szyi brata on znów przeniósł mniej chłodny i wyraznie zmartwiony wzrok na mnie. Podniosłem z obolałą szyją i barkami głowę do góry. Mały ma mocny uścisk i dużo siły w rękach. Przygwoździł mnie do ściany. Bóg wie co by mi zrobił gdyby Lettie nie pojawiła się w kuchni. Usłyszałem ciche mruknięcie Chandlera i znów opuściłem głowę.
-Powiesz mi w końcu o co chodzi ? – warknął wyraźnie próbując zahamować złość ,ale był bardzo impulsywny dokładnie tak jak Brooklyn. W głowie miałem tylko 2 słowa ‘Ponieść konsekwencje’. O co jej chodziło ?
-To skomplikowane. Brooke powinna ci to sama wyjaśnić.
-Zrobiła wam coś ?
-Tak. Ale musiała. Chyba..-zawahałem się na chwile.
-Musiała ? – w jego głosie brzmiała niepewność.
-Tak sądzę.
-Wy coś jej zrobiliście ?- jego dłonie zacisnęły się w pięści.
-Nie sądzę. My milczeliśmy.
-Milczeliście ? Wiecie co robił ojciec by ukarać Brooklyn ?! Milczał. Ona tego nie znosi ,jest niepewna niczego gdy ktokolwiek odpowiada jej milczeniem. Matka i Louis do tej pory milczą. – Lettie oderwała się od niego kiedy tylko usłyszała imię ‘Louis’ ,ale po chwili znów przywarła do jego ramienia.
-Nie wiesz co się stało więc nie możesz mi mówić jak miałem się zachować.
-To może mnie w końcu oświecisz i powiesz co się stało ?! –krzyknął.
-Tego powinieneś się dowiedzieć od Brooklyn. To dotyczy tak i jej jak i nas.
-To co mam zrobić ? Bez niej nie dam sobie rady z Lett…- Wtulił głowę w swoją siostrę. Zawahałem się na chwilę ,ale nie mogę ich tak zostawić.
-Spakuj się. Ja spakuję małą..
-Po co ?
-Zabieram was do siebie – powiedziałem – Nie zostawię tak was poza tym jak Brooklyn wróci będzie lepiej się czuła wiedząc ,że jesteście ze mną.
-Nie ma mowy.
-Chandler… - nie dokończyłem.
-Powiedziałem nie. Nie będziemy robić kłopotów poza tym twoja rodzina jest w domu.
-To zabiorę was do Zayna ,albo Hazzy.. Oni mieszkają sami.
-Nie.
-Pomyśl o Lettie … - Popatrzył na swoją siostrę i zamknął na chwile oczy. Kiedy je otworzył od razu skierował wzrok na mnie.
-Dobra ,ale tylko na 3 dni. Potem jakoś damy sobie radę. Lettie popatrz na mnie – zwrócił się do malucha. – Idź pokaż Liam’owi swoje rzeczy. Spakuj to co jest najpotrzebniejsze. Dobrze ? – Uśmiechnęła się i pociągnęła mnie za rękę. Prowadziła mnie na górę do dobrze znanego mi już pokoju. Weszła na swoje łóżko i sięgnęła ma górną półkę po torbę. Obserwując jak mała wkłada złożone ciuchy do czerwonej torby wyciągnąłem telefon i wykręciłem numer do Zayna. Odebrał po 2 sygnałach.
-Halo ?
-Zayn stary słuchaj mnie uważnie. Z pewnego powodu który sam ‘odczytasz’ rodzeństwo Brooklyn musi u ciebie zostać na kilka dni u ciebie.
-Liam nie mogę. Zrozum mnie. To Brooklyn ponosi odpowiedzialność za swoje rodzeństwo ,a nie my. To ,że ich znowu zostawiła to wcale…
-Zayn nie rób sobie jaj. Nie możemy ich tak zostawić. Sam zobaczysz dlaczego. Wziąłbym ich do siebie ,ale nie mogę. Pomożesz ?
-Dobra, przywieź ich tutaj – i się rozłączył.
Mała właśnie kończyła pakować swoją torbę. Przymierzała się do wzięcia jej na ręce ,ale jak dla 7 – letniej dziewczynki była wyraźnie za ciężka. Podszedłem do niej i sam wziąłem ją na ręce. Uśmiechnęła się do mnie szybko i zbiegła na dół. W kuchni czekał już Chandler z plecakiem na rękach.
Wyszliśmy na dwór i otworzyłem drzwi mojego cudownego terenowego samochodu. Wsadziłem Lettie na tylnie siedzenie i zapiąłem jej pasy. Chandler siedział z przodu. Odpaliłem silnik i zerknąłem w tylnie lusterko. Bez żadnych przeszkód wyjechałem na główną drogę. Chandler włączył na swoich słuchawkach dość głośną piosenkę Eminema. Bodajże ‘Without me ‘ . Nuciłem sobie ją pod nosem stojąc na pasach. Usłyszałem głośny śmiech Chandlera i odwróciłem się do niego.
-Co cię tak śmieszy ? – popatrzyłem na niego dziwnie.
-Śpiewasz tak pod prysznicem ?
-Odezwał się ten co go wrobili w odgrywanie księżniczki w szkolnym przedstawieniu – zaśmiałem się.
-Nie zrobiła tego….-zrobił wielkie oczy.
-Co, Brooklyn ? O tak zrobiła. Opowiedziała wszystko ze szczegółami. Nawet pokazała zdjęcia.
-Miałem 7 lat. Nie było wtedy ,żadnej dziewczyny. Musisz zrozumieć..- Zaczął się jąkać.
-Nie Stary nie ma sprawy… Madame. – Wystawił mi środkowy palec. Zupełnie jak Brooklyn. Byliśmy już pod domem Zayna. Zaparkowałem na moim zwykłym  miejscu i wyciągnąłem Lettie z auta. Wziąłem dziewczynkę za rękę i odwróciłem się w stronę Chandlera.
-Idziesz ? – zapytałem.
-Tak jasne…Zaraz przyjdę. – podniosłem jeszcze głowę do góry uważnie go obserwując. Pokiwałem jeszcze głową i zacząłem kierować się w stronę drzwi. Kiedy je otworzyłem dało się jeszcze wyczuć napiętą atmosferę.
-Rany…Ale wielki dom – zaśmiałem się cicho słysząc cichutki głosik małej Dark. Zayn siedział w kuchni pijąc herbatę wyraźnie nie zainteresowany….Niczym ? Tak to dobre określenie. Ściągnąłem kurtkę i buciki dziewczynce ,a ona uczepiła się mojego boku przestraszona.
-Zayn ? – mruknąłem. Dopiero teraz podniósł głowę i spojrzał na Lettie z uśmiechem na twarzy. Szybko wstał i pobiegł się przywitać z małą. Uwielbiał ją. Jak my wszyscy z resztą. W  każdym wywoływała potrzebę opiekowania się nią. Nie można było się na nią ani złościć ,ani obrażać się. Hipnotyzowała wzrokiem i spod tej hipnozy nie mógł wyrwać się tylko ktoś bez serca. Jej uśmiech powodował ,że inni się uśmiechali ,a za okruszek jej radości każdy mógłby oddać życie. Jest niezwykła. 
-Maleńka ! – Podniósł ją i zaczął kręcić. Postawił ją po chwili – Liam co miałem odczytać ?
Podałem mu kartkę ,którą wcześniej wziąłem z domu Brooklyn. Otworzył ją i zaczął czytać. Kiedy skończył oczy chyba wyskoczyły mu z orbit. Popatrzył na mnie oniemiały.
-P-ponieść konsekwencje ? – zapytał.
-Nie pytaj ,bo nie wiem. Chandler się o nią martwi ,a w takim stanie nie może się sam zajmować Lettie.
-Ok. Niech zostaną..
-Też się o nią martwisz co ?
-Dobrze wiesz ,że tak Liam. Ok. zgoda. Zrobiła coś okropnego ,ale…to dalej moja przyjaciółka. Nie zostawię jej tak ,a znając jej możliwości pewnie jeżeli się nie pośpieszymy znajdziemy ją w szpitalu.
W tym momencie do domu wpadł Harry ,ale przed sobą trzymał za kark Chandlera.
-Harreh co jest ?!
-Szedł na Przystanek. Dzieciak wybierał się ‘Szukać Brooklyn’. Złapałem go w ostatniej chwili.
-Kurwa Chandler ! – ryknąłem – Nie będziesz się na nic narażał. Ty zostaniesz tu  z Lettie ,a my się zajmiemy szukaniem Brooke.
-Zaraz ,a kto powiedział ,że ja zamierzam jej szukać  ? – Harry zmierzył mnie wzrokiem. Podałem mu list. Czytał go tak samo jak Zayn i ja. Popatrzył na mnie pytająco.
-‘Ponieść konsekwencje’ ?!
-Do ciebie należy decyzja stary..- Popatrzył najpierw na mnie potem na Zayna i Chandlera. Jego wzrok utknął w Lettie.
-Dobra. Uruchom silnik. Jedziemy na tor.

czwartek, 13 marca 2014

Rozdział 5 - Dear Chandler !

**Chandler**

Usłyszałem tłuczenie szyby ,a kilka sekund później głosny krzyk Brooklyn. Wydawało mi się nawet,że słysze głosny szloch i dźwięk wybitych kostek. Brooklyn pewnie znowu uderzyła w scianę. Wolałbym nie wchodzić na górę ,bo następny cios mógłby zatrzymać się na moim nosie. Lettie która własnie gryzła ostatni kęs swojej kanapki była wyraźnie przestraszona.
-Lett chodź tutaj – zawołałem ,by nie siedziała sama. Podeszła do mnie szybko i mocno się przytuliła. Wziąłem ją na ręce

-Dlaczego Brooklyn jest zła ? – zapytała ledwo słyszalnie. Nie tylko była zła. Widziałem wyraźnie ,że płakała. Cholernie się teraz martwiłem ,ale wiedziałem ,że moja siostra potrzebowała samotnosci. Ale jeżeli ,którykolwiek z tych jej koleżków ją skrzywdził….Nie ręczę za siebie. Zbyt dużo przeszła.
-Nie wiem maleńka jak tylko przyjedzie twój autobus porozmawiam z nią – autobus przyjechał szybciej niż myslałem. Od razu kiedy tylko Lettie zniknęła za drzwiami pojazdu ,a ja jej pomachałem pobiegłem do domu ,by porozmawiać z Brooke.  Zamknąłem drzwi tak cicho na ile to było możliwe i wbiegłem schodami na górę. Pukałem w drzwi przez 2 minuty ,ale nikt nie otwierał. Zaniepokoiłem się więc nacisnąłem na klamkę i o dziwo drzwi były otwarte. Otworzyłem je mocniej i obejrzałem cały pokój. Nigdzie jej nie było, a okno było otwarte. Na biurku zauważyłem małą zwiniętą karteczke. Gdy podszedłem bliżej zauważyłem na niej swoje imię.
                                                                              Chandler!
Na początku chciałabym za wszystko przeprosić . Wiem ,że nie jestem idealna i często zawodzę i ciebie i Lettie. Nie potrafię wam nic dać. Staram się i robie wszystko co mogę ,ale i tak jestem beznadziejna….Czasem mam siebie za to dosć . Zasługujecie na cos więcej ,a nie na siostrę która nie potrafi wam nic dać. Chandler nie jestem też tym za kogo mnie masz. Pewnie sądzisz ,że pieniądze które wam daje zabieram na korytarzu jakims dzieciakom ,albo pożyczam. Prawda jednak jest dużo bardzie poplątana. Nie chcę cię w to mieszać ,bo wolałabym ,żebys nie brał ze mnie przykładu i miał w miarę normalne dzieciństwo. Rzecz w tym ,że przez to zraniłam kilka ważnych dla mnie osób i muszę to przemysleć ,albo zwyczajne poniesć konsekwencje. Mam nadzieję ,że nie masz za to do mnie żalu. W szafce koło łóżka masz 100$. Kup za to sobie i
 Lett cos do jedzenia. Do niczego nie przyznawaj się ojcu. Nie może się dowiedzieć ,że masz pieniądze. Wrócę za tydzień ,bo nie jestem takim kutasem jak Louis i zbyt mocno mi na was zależy by was zostawiać. Uwierz ,że jestem suką i zrobiłam cos okropnego. Powiedz Zaynowi, Liamowi i Harremu ,że spłaciłam cały swój dług. Już nie muszą płacić za moją przeszłosć. Są wolni. Opiekuj się naszym małym aniołkiem. Wiem ,że żadko wam to mówię…Bardzo was kocham.
                                                                                                                             Przepraszam Brooklyn xx
Czytałem ten list z zacisniętymi piesciami. Sam miałem ochotę uderzyć w scianę. Wziąłem list na dół. Wiem co zrobię.
**Liam**
Od dwóch godzin siedzielismy z chłopakami w zupełnej ciszy. Osoba której ufałem najbardziej tak po prostu nas wykorzystała. Usłyszałem dźwięk piosenki ‘From the inside’ co oznaczało ,że ktos dzwoni. Spojrzałem na ekran ‘Ch’. Co ode mnie chce brat Brooklyn ? Przecież on mnie nienawidzi.
-Halo ?
-Co jej zrobiliście ?! – warknął tak głosno ,że Hazz i Zayn podniesli głowy.
-Co proszę?
-Może zechcesz mi wytłumaczyć dlaczego moja siostra przyszła do domu po czym stłukła szafę i rozwaliła sobie kostki na scianie, uciekła zostawiając tylko pewien chory list gdzie was przeprasza i 100$ ?!
-Chandler spokojnie ! Jaki list ?!
-Przyjedź to sam zobaczysz – i się rozłączył. Popatrzyłem na chłopaków zupełnie zdezorientowany. Zacząłem się martwić ,bo zwykle kiedy nie było Brooke w domu była u któregos z nas.
-Chłopaki musimy jechać do domu Brooklyn – powiedziałem lekko poddenerwowany.
-Nigdzie nie jadę – warknął Zayn i znowu włożył głowę między ręce.
-Jaa też nie zamierzam się ruszyć. Sam wiesz w co nas wpakowała. Miała w dupie co myslimy to my teraz mamy w dupie ją – mruknął Harry.
-Chłopaki bez jaj – krzyknąłem – Pewnie teraz błąka się po miescie ,albo jest na jakichs wyscigach i zastanawia się czy nie przywalić w barierkę.
-Daj spokój Payne – odpowiedział wstając Zayn – Czy do ciebie dociera to co zrobiła ?!
-A może mi powiesz MALIK jaki miała kurwa wybór ?! Musiała zpłacić dług brata ,żeby mieć co do ust włożyć. Dobrze wiecie ,że jej ojciec to kutas
-Nigdzie nie jadę – powtórzył Zayn.
-A może ty mi powiesz Liam dlaczego akurat my co ?!
-A komu mogła zaufać ? – obaj zamilkli – A Ch i Lettie ? Zostawicie ich teraz ?

** Brooklyn**
Zimno. Po prostu cholernie zimno. Ryk silników, zapach benzyny, krzyk tłumów i posmak spalonej gumy. To jest zbyt znajome.

**Liam**
Stanąłem na schodkach prowadzących do domu Brooklyn. Popatrzyłem na górę starając się zobaczyć cokolwiek w oknie jej pokoju ,ale nic nie widziałem. Rozejrzałem się szukając na podjeździe auta pana Devine. Nie było go nigdzie więc nacisnąłem klamkę. Kiedy wszedłem  do srodka uderzyło mnie ciepłe powietrze…i cos jeszcze. Silny zapach męskich perfum ,a zaraz potem poczułem silne ręce oplatające moją szyje i barki. Zanim ocknąłem się i zdążyłem ocenić sytuacje mały brat Brooklyn przyciskał mnie do sciany.
- Co jej zrobiliście ?! – warknął. Usłyszałem dźwięk klamki i kątem oka zauważyłem drobną sylwetke wslizgującą się do domu.
-Chandler ? – cichutki piskliwy głosik.
-Lettie ? – Och mała ‘Dark’. W samą porę

poniedziałek, 10 marca 2014

Rozdział 4 - I say this i swear !

**Brooklyn**

Stałam za szkołą paląc 3 fajkę z rzędu. Nie miałam ochoty się odzywać. Po cholerę ? Stali we 3 obok mnie i wpatrywali się to we mnie, to w ziemię. Ten pustak zasłużył sobie. Nikt nie będzie nazywał mnie skarbie. To słowo było cholera zarezerwowane. I to nie dla żadnego lamusa klepiącego mnie po tyłku. Rzuciłam wypalonego peta na ziemię i przydeptałam go butem. Miałam iść dzisiaj na wyścigi ,ale jednak zrezygnuję. Zostanę z dzieciakami. Sama muszę troche ochłonąć. Wyciągałam właśnie kolejnego papierosa i próbowałam go odpalić kiedy poczułam czyjeś ręce na swoich nadgarstkach.
-Zostaw to cholerstwo..-powiedział Harry.
-Powiedz nam w końcu o co chodzi Brooke – ciągnął Zayn – Liam ty pewnie coś wiesz.
Liam nie odezwał się, tylko popatrzył na mnie z zawodem w oczach i sam wyciągnął papierosa. Po kilku wdechach w końcu odpowiedział.
-Wiem..- popatrzył się na mnie oczekując mojej decyzji.
-Świetnie ! – krzyknął Zayn – Po prostu zajebiście. Od jak dawna masz nas w dupie Brooklyn ?
-Zayn nie mam was w..
-Nie no powiedz Brooklyn.  To jest aż tak długa historia ? – przerwał mi Hazz.
-Dajcie jej spokój chłopaki – warknął Liam – jej sprawa.
-Ale ty możesz wiedzieć co Payne ? – rozumiałam frustracje Zayna – Od kiedy jesteś takim obrońcą co ?
-Dajcie mu spokój. Powiem wam ,ale pod jednym warunkiem.
-No słucham? – Zapytał Zayn.
-Zabierzecie moje rodzeństwo do siebie na kilka dni i dacie im dach nad głową i jedzenie. Ja muszę sobie wszystko przemyśleć. Zastanowić się nad życiem.
-Nie. – powiedział Liam – Ja doskonale wiem co ty chcesz zrobić Brooke.
-Liam ma rację – popatrzył na mnie Zayn – będziesz się błąkać nie wiadomo gdzie ,aż przez głód i pragnienie gdzieś zemdlejesz ,a potem będziemy musieli cię wyciągać ze szpitala tak jak ostatnio.
-Nie wystarczy ci ,że zasługujemy na to by wiedzieć  ? – zapytał Harry.
-Nie wystarczy wam wiedzieć ,że to dla mnie zbyt bolesne by o tym myśleć ,a co dopiero mówić ? – Zamilkli. Nie wiedzieli co odpowiedzieć. I dobrze.
-Brooklyn, proszę – powiedział Liam.
-Dobra. – Musiałam im w końcu powiedzieć. – Jasne, powiem. Zayn jedziemy do ciebie. Zrobisz mi herbatkę.
-Spoko. – Zayn i Hazz wsiedli do jednego samochodu i odjechali w stronę domu Malika. Olać szkołę. Liam wziął mnie pod ramie i przytulił do siebie. Nie zostawił by swojego auta pod szkołą dlatego nie jechaliśmy z chłopakami. Całą drogę milczeliśmy ,a ja próbowałam ułożyć sobie scenariusz w głowie. Jak im to powiem ? Mogą mnie znienawidzić. Na samą myśl o tym żołądek wskoczył mi do gardła. Przełknęłam głośno ślinę stając przed domem mulata. Zwykle sama wysiadałam bez pomocy w otwieraniu drzwi ,ale teraz siedziałam proso wpatrując  się w szybę i to co jest za nią. Usłyszałam pomruk otwierających się drzwi od samochodu i cichy głos Liama.
-Gotowa ?
-Nie.
***
Siedziałam w szerokim fotelu salonu Malika. Przyciągnęłam pod brodę długi koc i rozkoszowałam się ciepłą herbatą.Chłopcy siedzieli w salone, na kanapie naprzeciwko mnie i cierpliwie czekali na moją wypowiedź.
-No dobra – mruknęłam, kładąc kubek na szklanym stoliku – słuchajcie. Nie miejcie zamkniętych umysłów. – pokiwali głowami.
-Moja mama bardzo wcześnie zaszła w ciąże – zaczęłam – jej obecny chłopak nie był gotowy na bycie ojcem więc zaraz po porodzie rozstała się z nim. Kilka miesięcy później poznała mojego ojca. Zaakceptował to ,że miała dziecko. Nawet zgodził się by nosiło jego nazwisko ,ale moja mama postanowiła ,że jednak będzie nosiło nazwisko swojego biologicznego ojca. Kiedy mój starszy brat miał 3 lata ,moi rodzice pobrali się ,a kilka miesięcy później urodziłam się ja. Kiedy miałam 10 lat zachorowałam na białaczkę więc moja mama zaczęła szukać dawcy szpiku. I znalazła. Był nim wyskoki jasnowłosy chłopak w którym ona na niedługo po moim przeszczepie się zauroczyła. I wtedy zaczęły się kłopoty. Mój ojciec zaczął pić bo wiedział ,że matka go zdradza. Urodziła się Lettie i wtedy zaczęliśmy mieć kłopoty finansowe. Chodź mała była bardzo podobna do ojca to on i tak nie wierzył matce i zaczął ją bić. Kiedy Lettie skończyła 4 lata ,matka nie wytrzymała stresu w domu i po prostu uciekła. Mój ojciec zaczął ją szukać i dniami nie było go w domu. Ja i moje rodzeństwo zostaliśmy wtedy sami. Mój starszy brat…on był mi najbliższy. Chciał zapewnić nam cokolwiek. Podejmował się różnych prac. To on urządził pierwszy wyścig w tym mieście. Handlował narkotykami i działał ogólnie na zlecenia. Ale do tego zaraz wrócę. Pewnego wieczoru przyszedł do mojego pokoju, mocno przytulił i powiedział ‘Maleńka weź to, to znaczy ,że zawsze będę przy tobie’ i podał i ten naszyjnik – wyciągnęłam małą ozdóbkę z łańcuszka na szyi i pokazałam chłopcom – Rano już go nie było. Myślałam ,że pojechał coś zarobić ,ale nie było go 1 dzień,2 i 3. Zgłosiłam jego zaginięcie na policji. Poszukiwania trwały pół roku. Przez ten cały czas to ja zarabiałam na nasze jedzenie. Błąkałam się przemarznięta po ulicach w najmroźniejsze noce. 14-latka musiała szybko dorosnąć. Czasami by zarobić jakieś pieniądze służyłam jako worek treningowy jakimś psychopatą. Potem chciałam spróbować czegoś innego i poszłam pierwszy raz na wyścigi. Weszłam do hangaru aut niejakiego Gazz’a i dowiedziałam się o moim bracie kilku ciekawych rzeczy. Jemu nic nie było. Uciekł do Stanów, ścigać się. Ale najgorszego dowiedziałam się później. Kiedyś wygrał wyścig uderzając bez panowania w auto innego zawodnika. Nie zabił go ,bo tamten odzyskał panowanie nad kierownicą…Ale zrobił to inny kierowca. Wjechał prosto w tamto auto i zapalił się razem z nim. Gazz był wtedy wściekły ,bo stracił 2 auta. Musiał poszukać jakichś młodych posłańców do szybkiego rozprowadzania towaru ,by odzyskać kase. Harry – zwróciłam się do loczka – Tym posłańcem miałeś być ty. Nie było sposobu ,by normalnie przekonać cię do robienia tego. Więc wtedy…wtedy porwali Gemme. Miałam 15 lat kiedy się o tym dowiedziałam. Wtedy już byłam w waszej paczce. Przetrzymywał ją przez 3 miesiące. Wtedy wpadłam na pomysł jak ją wydostać. Zrobiłam napad ,ale skończyło się wtedy tylko na złamanej ręce. Pozwolili mi ją odwiedzać i przynosić jedzenie więc robiłam to jak najczęściej. Kiedy już nie miałam jak tego robić wynegocjowałam u Gazz’a umowę. Załatwię mu 3 roznosicieli i sama się do nich przyłącze w zamian za wolność dziewczyny. Zgodził się wtedy ,a mi zostało znaleźć jakchś  chłopaków – wtedy spojrzałam na chłopaków – i to byliście wy. Mój przyrodni starszy brat to Louis Tomlinson. Nie musicie mnie już oglądać. Zrozumiem jeżeli mnie znienawidzicie. –powiedziałam im już wszystko. O wielu z tych szczegółów nie wiedział nawet Liam. Czułam ciepłe łaskotanie na policzkach co oznaczało łzy. Zapowietrzyłam się i przez pewniem moment nawet nie mogłam oddychać. Zrobiło mi się ciemno przed oczami ,ale po 10 sekundach już mogłam normalnie oddychać i widzieć. Patrzyłam na oniemiałych chłopaków i na odraze w oczach Harrego. Poczułam się jak totalny śmieć. Zabolało i ich i mnie.
-Rozumiem – powiedziałam półgłosem. Dalej mój oddech nie był spokojny – pójdę już.
Nic nie odpowiedzieli więc wzięłam swoją kurtkę i założyłam buty. Wybiegłam z domu Malika zalana łzami. Nie wiem już co mam ze sobą zrobić. Prawdopodobnie straciłam jedynych przyjaciół. Szłam do domu ledwo widząc droge przed sobą. Wbiegłam do mieszkania po 2 godzinach długiej drogi cały czas płacząc. W kuchni mignęła mi przed oczami sylwetka Chandlera. Zamknęłam się w pokoju popatrzyłam na pierwszą lepszą rzecz – padło na szafę. Rzuciłam nią o podłogę. Odwróciłam się w stronę ściany i nie zastanawiając się co robię uderzyłam z całej siły ręką w najtwardzsze miejsce błękitnej ściany. Popatrzyłam na swoje kostki. 2 były nie na swoim miejscu. Kurwa.

Rozdział 3 - A Little Fight

**Brooklyn**

Obudziłam się ,bo usłyszałam stukanie w okno. Co ja do cholery robiłam w swoim pokoju ? Ostatnie co pamiętam to to jak przytulałam młodego. No i wszystko jasne. Usnęłam ,a on mnie zaniósł. Ile on miał siły ? Nie miałam czasu się nad tym zastanawiać. Za oknem zobaczyłam ciemną sylwetke i mocno zacinający deszcz. Ten kto tam jest pewnie się przeziębi. Pojrzałam na zegarek – 1:07. Podeszłam cicho do okna i otworzyłam je starając się to robić jak najciszej. Odsunęłam się bo miałam na sobie tylko długą koszulę mojego…moją. Do środka wszedł nie kto inny jak Liam. Popatrzył się na mnie smutny.
-Ściągnij koszulke – powiedziałam. Tak ten idiota przyszedł w samej koszulce i krótkim rękawem i cieńkich spodniach – jesteś cały mokry. Dam ci coś Chandlera.
Weszłam do pokoju mojego młodszego brata. Spał już jak zwykle z słuchawkami na uszach. Uśmiechnęłam się do siebie. Podeszłam do szafki koło łóżka i wyciągnęłam białą, obcisłą koszulkę na ramiączkach. No może być. Popatrzyłam jeszcze raz na mojego brata, cmoknęłam go w czoło i przeczesałam jego włosy ręką. Odwróciłam się i zobaczyłam Liama opartego o framugę drzwi.  Bez koszulki.Z gołą klatą. WOW. Widziałam go już w takim stanie ,ale przez ten czas wyrobił się i to porządnie.
-Masz – rzuciłam mu koszulkę – załóż Adonisie – zaśmiał się na porównanie.
-Dzięki – obserwowałam jak zakłada koszulkę ,może trochę na niego za małą ,ale to był chyba jej największy atut. Może i zasłaniała tors ,ale była prześwitująca i przyległa więc widziałam przez nią jego sześciopak.
-Obczajasz mnie ? – mruknął zadowolony.
-Do mojego pokoju Payne – popchnęłam go lekko.
Kiedy już weszliśmy do mojego na moim łóżku zobaczyłam małą istotkę – Lettie. Popatrzyła się na Liama zdziwiona ,ale wróciła do przecierania zmęczonych oczek.
-Lettie, kochanie co się stało ? – uklękłam koło niej.
-Brooklyn miałam zły sen – powiedziała i wyciągnęła do mnie rączki – Mogę dzisiaj spać z tobą ?
-Przykro mi malutka…-odpowiedziałam delikatnie – Ale zaśpiewam ci coś i uśniesz u siebie na łóżku dobrze ?
-Dobrze. – Wzięłam ją na ręce. Była ciężka ,a ja cholernie zmęczona i pisnęłam z wysiłku. Liam chyba to zauważył ,bo szybkim ruchem podszedł do mnie i zabrał mi ją z rąk.
-Chodź Lettie – uśmiechnął się do niej Liam i trzymał ją jakby wcale się nie zmęczył – Dzisiaj Brooke odpocznie ,a ja ci pośpiewam, dobrze ?
-Dobrze Liam – posłała mu najbardziej uroczy uśmiech. Moja siostra lubiła moich przyjaciół ,a oni uwielbiali ją. W przeciwieństwie do Chandlera ,który był w stosunku do nich bardzo nieufny.
-Brooke poczekaj na mnie – powiedział Liam – Zaraz wracam.
Czekałam może 10 minut ,aż w końcu zobaczyłam Liama w drzwiach do mojego pokoju. Uśmiechnął się i podrapał po karku.
-Dzięki…-mruknęłam.
-Nie dziękuj..Słuchaj możemy porozmawiać?
-Liam dobrze wiesz jak jest.
-Wiem Brooke..-zrobił pauze – Wiem. Chciałbym ,żebyś powiedziała chłopakom.
-Liam to ich nie dotyczy..-powiedziałam.
-Wiem ,ale oni się martwią.
-Martwią się ? – No dobra to mnie zdziwiło.
-Oni nie się głupi Brook’s. Widzą ,że coś się dzieje. Zawsze są z tobą szczerzy. Proszę.
-No nie wiem Liam. To jest trudne…-serio.Było – Wiem zasługują na to ,żeby wiedzieć. Ale to boli coraz bardziej kiedy o tym myśle.
-Wiem Brooke. Jeżeli będą znali sytuacje i tobie będzie lepiej.
-Skąd wiesz ?
-Tak sądze. To jak ?
-Przemyśle to Liam.
-No dobrze…A i coś jeszcze. – wyciągnął z tylnej kieszeni małą buteleczke – Masz ochotę ?
-Czysta 200 ?
-Najczystsza – zaśmiał się.
-Dobra dawaj – opróżniłam całą butleczke jednym łykiem. Chciało mi się spać. I to cholernie.
-Liam przykro mi ,ale musisz już spadać. Chce mi się spac poza tym jutro wyścigi. Wypadałoby wstać około 7 ,żeby jeszcze wpaść do szkoły.
-Nie ma sprawy prześpię się tutaj..-taki byłeś cwany ? Ok.
-Jak wolisz – spojrzał na mnie wielkimi oczami – Ale jak już to na łóżku.
-Spoko
-Spoko.
Wszedł jeszcze do łazienki i zaraz wsunął się pod moją mięciutką kołdre. Było miło to fakt tym bardziej ,że kochałam się do kogoś przutulać podczas snu. Tak po prawdzie to chłopaki nocowali często u mnie ,a ja często u nich. Nie miałam u nich swojego pokoju więc spaliśmy razem na łóżku. Wolałam to niż spac sama i myślec o tym co stanie się jutro. Bałam się ,że kiedyś te moje wyścigi nie wypalą i dzieciaki stracą ostatnią osobę ,która mogłaby im cokolwiek dać. Ale lubiłam szybkość. Kręciło mnie widmo śmierci czekającej wszędzie. No i kasa którą za to dostawałam zapewniała dzieciakom jedzienie na 2 tygodnie ,a czasami więcej.  Nigdy ścigając się nie myślałam o korzyściach dla siebie. Ważne było ,żeby Ch i Lettie mieli się w co ubrać i co zjeść. Mi zwyczajnie wystarczała adrenalina.
RANO
Obudziłam się przez głośny dźwięk budzika, maksymalnie wtulona w Liama. Spojrzałam na zegarek 07:01. Walnęłam Liama w żebra na co natychmiast zareagował.
-Co do cholery ! – krzyknął lekko zapowietrzony.
-Pobudka kochanie zrobiłam śniadanko.
-Nie rób mi nadziei proszę..-mruknął Liam.
-Wstawaj szkoła czeka. Uderzyłam go jeszcze raz.
-Dobra już wstaje ,ale przestać mnie bić maleńka.
Podniósł się ledwo otwierając oczy. Popatrzył się na drzwi i otworzył je szerzej. Odwróciłam się i zobaczyłam Chandlera. Hah ciekawe jak to wyglądało z jego perspektywy.
-Hej Brat – machnęłam na niego ręką  by podszedł – Słuchaj mały. Zajmiesz się dzisiaj Lettie
-Co znowu cię nie będzie – warknął z irytacją – Dzięki Liam.
-Ej Ch. Spokojnie ! –Powiedział Liam – nie patrz na mnie.
-Po pierwsze nie drzyj się ,bo obudzisz Lett. Po 2 wrócę około 23. Po 3 masz tu 20$ zabierzesz Lett do jej ulubionego baru i zjecie coś. Masz na mnie czekać w swoim pokoju. Otworzysz mi okno jak będę wchodzić. Nie chcę się zobaczyć z ojcem – powiedziałam spokojnie
-No to powodzenia ci ,życzę ,bo siedzi na dole i je śniadanie. Nie wiem jak chcesz wyjść  - odparł kłótliwym tonem Chandler.
-A kto powiedział ,że chce wyjść drzwiami ? – Powiedziałam zakładając moje czarne jeansy – Kryj mnie mały. Liam masz tu auto ?
-Jasne ,że mam. – powiedział tonem ‘Co miałem w deszczu zapieprzać ,żeby mi nogi w dupe weszły?’
-Dobra. To my spadamy- powiedziałam  otwierając okno – Liam wyskakuj. Młody trzymaj się – Cmoknęłam go w czoło i już mnie nie było.
Gdy weszliśmy do szkoły nagle cała szatnia ucichła. Liam złapał mnie w pasie tak jak to miał w nawyku i poprowadził do szafek. Po drodze jakiś koleś klepnął mnie w tyłek i nazwał ‘skarbie’. Zanim Liam zdążył powstrzymać mnie przed przywaleniem mu ten palant leżał już na ziemi powalony moim ciosem prosto w nos. Rzuciłam się na niego i zaczęłam okładać go pięściami. Kiedy miałam już pewność ,że nie będzie mógł sprawnie oddycha przez ten nos, złapałam go za włosy i uderzyłam głową o ścianę. Przysunęłam twarz bliżej jego ucha.
-Jeszcze raz nazwiesz mnie skarbie..-wyszeptałam – nie tylko oddychanie będzie twoim problemem.
Poczułam silne ręce oplatające mnie na biodrach. Malboro i woda po goleniu. Zayn.
-Maleńka spokojnie – podniósł mnie jak jakiegoś dzieciaka – idziemy za szkołe.
-Muszę zapalić

Rozdział 2 - Don't Talk About Him Liam !

**Brooklyn**

Byłam wkurzona. Ostro wkurzona. Liam wie jaką mam sytuację w domu, tak ? Więc dlaczego do jasnej cholery nie pozwala mi u siebie nocować. Siedziałam z kolanami pod brodą na siedzeniu pasażera w czarnym, terenowym Volvo Liam’a. Czułam na sobie jego wzrok ,ale nie dam mu satysfakcji i zwyczajnie się nie odwrócę. Właśnie wiózł mnie do MOJEGO domu. Nie miałam ochoty tam wracać po ostatniej kłótni z ojcem. On ciągle miał mnie za dobrą i grzeczną dziewczynkę. Nic o mnie nie wiedział i nic nie chciał wiedzieć. Tylko pracował sobie w tym swoim departamencie jakiegoś gówna i przynosił do domu kase ,którą i tak przepijał. Nic dziwnego ,że Mama i…,że Mama uciekła.  Ja charowałam ,albo pożyczałam forse od chłopaków ,żeby nakarmić moje młodsze rodzeństwo. 7-letnia Lettie i  14–letni Chandler byli dla mnie jak moje własnie dzieci zwłaszcza kiedy Mama zwiała. Nie widziałam ich od 3 dni i martwiłam się o nich ,ale do domu wracać nie chciałam. Zostawiłam Chandlerowi  50$ na jedzenie dla niego i Lettie i sama uciekłam. Na chwilę.
-Zawieź mnie do Zayna…-mruknęłam po godzinie cichej jazdy do Liama. Zaskoczony tym ,że się do niego odezwałam przez pierwsze kilka sekund wpatrywał się we mnie ze zdziwionym spojrzeniem.
-Nie ma mowy Brooke – odparł spokojnie – A Lettie i Ch ?
- Liam proszę zwieź mnie do Zayna – warknęłam.
-Zayna dzisiaj nie będzie.
-To do Lou ! – krzyknęłam.
-Zabiorę cię do siebie jeżeli porozmawiamy dobra Brooke ? – Cholerne ultimatum. Domyślałam się o czym chciał ze mną rozmawiać ,ale musiałam usłyszeć to od niego.
-O czym chcesz rozmawiać Payne ? – wiedział ,że kiedy mówiłam do niego po nazwisku byłam wkurzona.
-Chcę z tobą porozmawiać …-zaciął się – o NIM.
-Nie.
-Ale Brooklyn..
-NIE ! – niezręczna cisza którą kochałam. Nie to wcale nie jest sarkazm – Zawieź mnie do Mojego domu.

**Liam**
Nie wierzę. Normalnie nie wierzę. Ona niby chce jechać do domu ? Chyba ją to zabolało. Znów wsadziła głowę w kolana. Tym razem usłyszałem bardzo cichy szloch. NIENIENIENIENIENIE NIE ! Doprowadziłem ją do płaczu. Miała rację nie powinienem o nim wspominać. Wiedziałaem ,że ją to zrani ,ale jednak musiałem. Jak płacze słyszałem tylko raz i już wtedy nie mogłem uwierzyć. Czyżby mała waleczna Brooklyn płakała ? Kiedyś się za to zabiję.
-Brooklyn przepraszam.
-Zamknij się…-wyszlochała.
-Słuchaj wiem ,że to dla ciebie trudne ,ale..- nie dokończyłem.
-Gówno wiesz Liam ! Nie masz pojęcia jak to jest.
-Musimy cholernie pogadać Brooke – powiedziałem szorstko zatrzymując się na  światłach – Ja tak tego nie zostawię !
-Wcale nie muszę z tobą rozmawiać – mruknęła pod nosem i…wysiadła z auta. CO TU SIĘ WŁAŚCIWIE STAŁO ?!
Widziałem jak idzie przez pasy w stronę swojego domu. Pewnie widziałbym jej łzy gdyby akurat nie padał deszcz. Zchrzaniłem ,ale musi w końcu ze mną pogadać to ją zbyt mocno boli ,żeby dusiła to w sobie. Powinna chociaż powiedzieć chłopakom ,bo oni też już zaczynają wszystko widzieć. Zwyczajnie wiedzą ,że coś się dzieje.  Znają ją już od prawie 3 lat. Właściwie poznała ich kiedy ścigała się pierwszy raz. Cholernie się wkurzyła ,że przegrała i przywaliła Zaynowi (z którym się ścigała) w nos. Chodził w jakimś pedalskim bandażu na twarzy przez 2 tygodnie. Przeprosiła go i postawiła nam 1,5 l czystej. Jak już tak razem piliśmy zdążyli ją dobrze poznać. Ja znałem ją od przedszkola. Lepiliśmy babki w piasku do 1 klasy podstawówki kiedy to pokłóciliśmy się o zabawkę. Potem poszliśmy do innych szkół i zostaliśmy rozdzieleni.  Ja poznałem chłopaków ,a ona zakolegowała się z jakimś Niall’em czy jak mu tam. Ogólnie ten jej koleżka później wyjechał ,a ona dołączyła do nas. Cała historia. I od tamtego czasu nigdy nie widziałem jej płaczącej. Jak razem pijemy. Teraz szła zapłakana w stronę swojego domu. Coś było poważnie nie tak. Było z nią coraz gorzej. Coraz bardziej nie dawała sama rady. Źle znosiła wyjazd swojej Mamy i jego…(nie tu wcale nie chodzi o Nialla). Zwłaszcza jego. W nocy do niej wpadnę i zajrzę czy wszystko w porządku.

**Brooklyn**

Na moim podjeździe było zaparkowane auto ojca. Dawno nie mył swojego starego Mercedesa.  Stanęłam pod drzwiami domu wcale nie mając ochoty do niego wchodzić. Nacisnęłam lekko klamkę i otworzyłam skrzypiące drzwi. Gdy moja siostra usłyszała skrzypienie zawiasów od razu zbiegła ze schodów i przylepiła się do mojej nogi.  Wzięłam ją na ręce i mocno uściskałam. Nie rozumiała dlaczego płakałam byłam tego pewna ,ale za wszelką cenę chciała mnie pocieszyć. Odczepiła się ode mnie dopiero kiedy usłyszała kroki na schodach. Wysunęłam zapłakane oczy i sine od zimna usta zza szyi mojej młodszej siostry. Na schodach zobaczyłam Chandlera ,który patrzył się na mnie z pogardą i chłodem. Cień zdziwienia i zmartwienia przemknął przez jego spojrzenie ,ale jego oczy znów przybrały barwę wzburzonego morza. Był do niego cholernie podobny. Najbardziej z nas wszystkich ,strasznie mi go przypominał. Szepnęłam ciche ‘przepraszam’ i znów przytuliłam moją młodszą siostrę. Zsunęłam ją  po moich rękach i postawiłam na podłodze. Uśmiechnęłam się do niej smutno.
-Chandler..-szepnęłam.
Nie odpowiedział skrzyżował ręce i poszedł na górę. Mój mały braciszek. Zaprowadziłam Lett do kuchni i dałam jej hot-doga ,którego wcześniej kupiłam. Usiadła i zaczęła jeść z wdzięcznością w oczach.
-Zaraz wracam maleńka – pocałowałam ją w czoło i poszłam do Chandlera na górę. Długie schody trzeszczały cicho kiedy na nie stawałam. Zapukałam do drzwi mojego brata i po cichu weszłam. Zobaczyłam go na łóżku z słuchawkami w uszach i słyszałam ciche Dźwięki utworu Metalicy. Uśmiechnęłam się ,bo to po mnie odziedziczył pasję do mocnej muzyki. Usiadłam delikatnie na jego łóżku i wyjęłam słuchawkę z jego ucha. On mnie nie będzie olewał, nie mnie.
-Ej młody..-powiedziałam-nie obrażaj się.
-Odwal się Brooklyn – warknął – idź sobie do swoich kumpli i pal za szkołą. I tak wiem ,że masz mnie w dupie tak jak mama i..
-Nawet kurwa nie kończ ! – krzyknęłam – Nie mam cię w dupie braciszku. Nie porzucę i cię tak jak mama. Nigdy ci tego nie zrobię rozumiesz ?!
-Dawno przestałem wierzyć w bajki mała. – odparł. Tak mój maleńki braciszek był ode mnie o prawię głowę wyższy. Był może wzrostu Zayna.
-Nie szczyć się tym tak smarkaczu. Zająłeś się Lettie ?
-Miała co jeść jeżeli o to ci chodzi. To jak fajnie minęły ci te 3 dni ?
-Daj spokój. Wróciłam, jestem tu z wami. Teraz się wami zaopiekuję.
-Płakałaś.
-Pieprzysz.
-Nie Brooklyn widzę kiedy płaczesz. Rzadko ,ale widzę. Wszystko Okay ?
-Jak zawsze mały. Dobrze wiesz jak jest. Jest ciężko – schowałam twarz w dłoniach z tej cholernej bezsilności. Nic nie mogłam im zapewnić. Starałam się i robiłam dla nich wszystko ,ale nie dawałam rady w 100 procentach. Tak chciałam. Byłam słaba. Mały objął mnie ramieniem i przytulił do siebie.  Był dla mnie bliski..najbliższy ,a zaraz po jego wyjeździe on był moim wsparciem. Dzięki niemu stanęłam na nogi. Nawet nie poczułam kiedy łzy zaczęły napływać mi do powiem. Co się ze mną dzieje ?!