**Brooklyn**
Obudziłam się ,bo usłyszałam stukanie w okno. Co ja do cholery robiłam w swoim pokoju ? Ostatnie co pamiętam to to jak przytulałam młodego. No i wszystko jasne. Usnęłam ,a on mnie zaniósł. Ile on miał siły ? Nie miałam czasu się nad tym zastanawiać. Za oknem zobaczyłam ciemną sylwetke i mocno zacinający deszcz. Ten kto tam jest pewnie się przeziębi. Pojrzałam na zegarek – 1:07. Podeszłam cicho do okna i otworzyłam je starając się to robić jak najciszej. Odsunęłam się bo miałam na sobie tylko długą koszulę mojego…moją. Do środka wszedł nie kto inny jak Liam. Popatrzył się na mnie smutny.
-Ściągnij koszulke – powiedziałam. Tak ten idiota przyszedł w samej koszulce i krótkim rękawem i cieńkich spodniach – jesteś cały mokry. Dam ci coś Chandlera.
Weszłam do pokoju mojego młodszego brata. Spał już jak zwykle z słuchawkami na uszach. Uśmiechnęłam się do siebie. Podeszłam do szafki koło łóżka i wyciągnęłam białą, obcisłą koszulkę na ramiączkach. No może być. Popatrzyłam jeszcze raz na mojego brata, cmoknęłam go w czoło i przeczesałam jego włosy ręką. Odwróciłam się i zobaczyłam Liama opartego o framugę drzwi. Bez koszulki.Z gołą klatą. WOW. Widziałam go już w takim stanie ,ale przez ten czas wyrobił się i to porządnie.
-Masz – rzuciłam mu koszulkę – załóż Adonisie – zaśmiał się na porównanie.
-Dzięki – obserwowałam jak zakłada koszulkę ,może trochę na niego za małą ,ale to był chyba jej największy atut. Może i zasłaniała tors ,ale była prześwitująca i przyległa więc widziałam przez nią jego sześciopak.
-Obczajasz mnie ? – mruknął zadowolony.
-Do mojego pokoju Payne – popchnęłam go lekko.
Kiedy już weszliśmy do mojego na moim łóżku zobaczyłam małą istotkę – Lettie. Popatrzyła się na Liama zdziwiona ,ale wróciła do przecierania zmęczonych oczek.
-Lettie, kochanie co się stało ? – uklękłam koło niej.
-Brooklyn miałam zły sen – powiedziała i wyciągnęła do mnie rączki – Mogę dzisiaj spać z tobą ?
-Przykro mi malutka…-odpowiedziałam delikatnie – Ale zaśpiewam ci coś i uśniesz u siebie na łóżku dobrze ?
-Dobrze. – Wzięłam ją na ręce. Była ciężka ,a ja cholernie zmęczona i pisnęłam z wysiłku. Liam chyba to zauważył ,bo szybkim ruchem podszedł do mnie i zabrał mi ją z rąk.
-Chodź Lettie – uśmiechnął się do niej Liam i trzymał ją jakby wcale się nie zmęczył – Dzisiaj Brooke odpocznie ,a ja ci pośpiewam, dobrze ?
-Dobrze Liam – posłała mu najbardziej uroczy uśmiech. Moja siostra lubiła moich przyjaciół ,a oni uwielbiali ją. W przeciwieństwie do Chandlera ,który był w stosunku do nich bardzo nieufny.
-Brooke poczekaj na mnie – powiedział Liam – Zaraz wracam.
Czekałam może 10 minut ,aż w końcu zobaczyłam Liama w drzwiach do mojego pokoju. Uśmiechnął się i podrapał po karku.
-Dzięki…-mruknęłam.
-Nie dziękuj..Słuchaj możemy porozmawiać?
-Liam dobrze wiesz jak jest.
-Wiem Brooke..-zrobił pauze – Wiem. Chciałbym ,żebyś powiedziała chłopakom.
-Liam to ich nie dotyczy..-powiedziałam.
-Wiem ,ale oni się martwią.
-Martwią się ? – No dobra to mnie zdziwiło.
-Oni nie się głupi Brook’s. Widzą ,że coś się dzieje. Zawsze są z tobą szczerzy. Proszę.
-No nie wiem Liam. To jest trudne…-serio.Było – Wiem zasługują na to ,żeby wiedzieć. Ale to boli coraz bardziej kiedy o tym myśle.
-Wiem Brooke. Jeżeli będą znali sytuacje i tobie będzie lepiej.
-Skąd wiesz ?
-Tak sądze. To jak ?
-Przemyśle to Liam.
-No dobrze…A i coś jeszcze. – wyciągnął z tylnej kieszeni małą buteleczke – Masz ochotę ?
-Czysta 200 ?
-Najczystsza – zaśmiał się.
-Dobra dawaj – opróżniłam całą butleczke jednym łykiem. Chciało mi się spać. I to cholernie.
-Liam przykro mi ,ale musisz już spadać. Chce mi się spac poza tym jutro wyścigi. Wypadałoby wstać około 7 ,żeby jeszcze wpaść do szkoły.
-Nie ma sprawy prześpię się tutaj..-taki byłeś cwany ? Ok.
-Jak wolisz – spojrzał na mnie wielkimi oczami – Ale jak już to na łóżku.
-Spoko
-Spoko.
Wszedł jeszcze do łazienki i zaraz wsunął się pod moją mięciutką kołdre. Było miło to fakt tym bardziej ,że kochałam się do kogoś przutulać podczas snu. Tak po prawdzie to chłopaki nocowali często u mnie ,a ja często u nich. Nie miałam u nich swojego pokoju więc spaliśmy razem na łóżku. Wolałam to niż spac sama i myślec o tym co stanie się jutro. Bałam się ,że kiedyś te moje wyścigi nie wypalą i dzieciaki stracą ostatnią osobę ,która mogłaby im cokolwiek dać. Ale lubiłam szybkość. Kręciło mnie widmo śmierci czekającej wszędzie. No i kasa którą za to dostawałam zapewniała dzieciakom jedzienie na 2 tygodnie ,a czasami więcej. Nigdy ścigając się nie myślałam o korzyściach dla siebie. Ważne było ,żeby Ch i Lettie mieli się w co ubrać i co zjeść. Mi zwyczajnie wystarczała adrenalina.
RANO
Obudziłam się przez głośny dźwięk budzika, maksymalnie wtulona w Liama. Spojrzałam na zegarek 07:01. Walnęłam Liama w żebra na co natychmiast zareagował.
-Co do cholery ! – krzyknął lekko zapowietrzony.
-Pobudka kochanie zrobiłam śniadanko.
-Nie rób mi nadziei proszę..-mruknął Liam.
-Wstawaj szkoła czeka. Uderzyłam go jeszcze raz.
-Dobra już wstaje ,ale przestać mnie bić maleńka.
Podniósł się ledwo otwierając oczy. Popatrzył się na drzwi i otworzył je szerzej. Odwróciłam się i zobaczyłam Chandlera. Hah ciekawe jak to wyglądało z jego perspektywy.
-Hej Brat – machnęłam na niego ręką by podszedł – Słuchaj mały. Zajmiesz się dzisiaj Lettie
-Co znowu cię nie będzie – warknął z irytacją – Dzięki Liam.
-Ej Ch. Spokojnie ! –Powiedział Liam – nie patrz na mnie.
-Po pierwsze nie drzyj się ,bo obudzisz Lett. Po 2 wrócę około 23. Po 3 masz tu 20$ zabierzesz Lett do jej ulubionego baru i zjecie coś. Masz na mnie czekać w swoim pokoju. Otworzysz mi okno jak będę wchodzić. Nie chcę się zobaczyć z ojcem – powiedziałam spokojnie
-No to powodzenia ci ,życzę ,bo siedzi na dole i je śniadanie. Nie wiem jak chcesz wyjść - odparł kłótliwym tonem Chandler.
-A kto powiedział ,że chce wyjść drzwiami ? – Powiedziałam zakładając moje czarne jeansy – Kryj mnie mały. Liam masz tu auto ?
-Jasne ,że mam. – powiedział tonem ‘Co miałem w deszczu zapieprzać ,żeby mi nogi w dupe weszły?’
-Dobra. To my spadamy- powiedziałam otwierając okno – Liam wyskakuj. Młody trzymaj się – Cmoknęłam go w czoło i już mnie nie było.
Gdy weszliśmy do szkoły nagle cała szatnia ucichła. Liam złapał mnie w pasie tak jak to miał w nawyku i poprowadził do szafek. Po drodze jakiś koleś klepnął mnie w tyłek i nazwał ‘skarbie’. Zanim Liam zdążył powstrzymać mnie przed przywaleniem mu ten palant leżał już na ziemi powalony moim ciosem prosto w nos. Rzuciłam się na niego i zaczęłam okładać go pięściami. Kiedy miałam już pewność ,że nie będzie mógł sprawnie oddycha przez ten nos, złapałam go za włosy i uderzyłam głową o ścianę. Przysunęłam twarz bliżej jego ucha.
-Jeszcze raz nazwiesz mnie skarbie..-wyszeptałam – nie tylko oddychanie będzie twoim problemem.
Poczułam silne ręce oplatające mnie na biodrach. Malboro i woda po goleniu. Zayn.
-Maleńka spokojnie – podniósł mnie jak jakiegoś dzieciaka – idziemy za szkołe.
-Muszę zapalić
Obudziłam się ,bo usłyszałam stukanie w okno. Co ja do cholery robiłam w swoim pokoju ? Ostatnie co pamiętam to to jak przytulałam młodego. No i wszystko jasne. Usnęłam ,a on mnie zaniósł. Ile on miał siły ? Nie miałam czasu się nad tym zastanawiać. Za oknem zobaczyłam ciemną sylwetke i mocno zacinający deszcz. Ten kto tam jest pewnie się przeziębi. Pojrzałam na zegarek – 1:07. Podeszłam cicho do okna i otworzyłam je starając się to robić jak najciszej. Odsunęłam się bo miałam na sobie tylko długą koszulę mojego…moją. Do środka wszedł nie kto inny jak Liam. Popatrzył się na mnie smutny.
-Ściągnij koszulke – powiedziałam. Tak ten idiota przyszedł w samej koszulce i krótkim rękawem i cieńkich spodniach – jesteś cały mokry. Dam ci coś Chandlera.
Weszłam do pokoju mojego młodszego brata. Spał już jak zwykle z słuchawkami na uszach. Uśmiechnęłam się do siebie. Podeszłam do szafki koło łóżka i wyciągnęłam białą, obcisłą koszulkę na ramiączkach. No może być. Popatrzyłam jeszcze raz na mojego brata, cmoknęłam go w czoło i przeczesałam jego włosy ręką. Odwróciłam się i zobaczyłam Liama opartego o framugę drzwi. Bez koszulki.Z gołą klatą. WOW. Widziałam go już w takim stanie ,ale przez ten czas wyrobił się i to porządnie.
-Masz – rzuciłam mu koszulkę – załóż Adonisie – zaśmiał się na porównanie.
-Dzięki – obserwowałam jak zakłada koszulkę ,może trochę na niego za małą ,ale to był chyba jej największy atut. Może i zasłaniała tors ,ale była prześwitująca i przyległa więc widziałam przez nią jego sześciopak.
-Obczajasz mnie ? – mruknął zadowolony.
-Do mojego pokoju Payne – popchnęłam go lekko.
Kiedy już weszliśmy do mojego na moim łóżku zobaczyłam małą istotkę – Lettie. Popatrzyła się na Liama zdziwiona ,ale wróciła do przecierania zmęczonych oczek.
-Lettie, kochanie co się stało ? – uklękłam koło niej.
-Brooklyn miałam zły sen – powiedziała i wyciągnęła do mnie rączki – Mogę dzisiaj spać z tobą ?
-Przykro mi malutka…-odpowiedziałam delikatnie – Ale zaśpiewam ci coś i uśniesz u siebie na łóżku dobrze ?
-Dobrze. – Wzięłam ją na ręce. Była ciężka ,a ja cholernie zmęczona i pisnęłam z wysiłku. Liam chyba to zauważył ,bo szybkim ruchem podszedł do mnie i zabrał mi ją z rąk.
-Chodź Lettie – uśmiechnął się do niej Liam i trzymał ją jakby wcale się nie zmęczył – Dzisiaj Brooke odpocznie ,a ja ci pośpiewam, dobrze ?
-Dobrze Liam – posłała mu najbardziej uroczy uśmiech. Moja siostra lubiła moich przyjaciół ,a oni uwielbiali ją. W przeciwieństwie do Chandlera ,który był w stosunku do nich bardzo nieufny.
-Brooke poczekaj na mnie – powiedział Liam – Zaraz wracam.
Czekałam może 10 minut ,aż w końcu zobaczyłam Liama w drzwiach do mojego pokoju. Uśmiechnął się i podrapał po karku.
-Dzięki…-mruknęłam.
-Nie dziękuj..Słuchaj możemy porozmawiać?
-Liam dobrze wiesz jak jest.
-Wiem Brooke..-zrobił pauze – Wiem. Chciałbym ,żebyś powiedziała chłopakom.
-Liam to ich nie dotyczy..-powiedziałam.
-Wiem ,ale oni się martwią.
-Martwią się ? – No dobra to mnie zdziwiło.
-Oni nie się głupi Brook’s. Widzą ,że coś się dzieje. Zawsze są z tobą szczerzy. Proszę.
-No nie wiem Liam. To jest trudne…-serio.Było – Wiem zasługują na to ,żeby wiedzieć. Ale to boli coraz bardziej kiedy o tym myśle.
-Wiem Brooke. Jeżeli będą znali sytuacje i tobie będzie lepiej.
-Skąd wiesz ?
-Tak sądze. To jak ?
-Przemyśle to Liam.
-No dobrze…A i coś jeszcze. – wyciągnął z tylnej kieszeni małą buteleczke – Masz ochotę ?
-Czysta 200 ?
-Najczystsza – zaśmiał się.
-Dobra dawaj – opróżniłam całą butleczke jednym łykiem. Chciało mi się spać. I to cholernie.
-Liam przykro mi ,ale musisz już spadać. Chce mi się spac poza tym jutro wyścigi. Wypadałoby wstać około 7 ,żeby jeszcze wpaść do szkoły.
-Nie ma sprawy prześpię się tutaj..-taki byłeś cwany ? Ok.
-Jak wolisz – spojrzał na mnie wielkimi oczami – Ale jak już to na łóżku.
-Spoko
-Spoko.
Wszedł jeszcze do łazienki i zaraz wsunął się pod moją mięciutką kołdre. Było miło to fakt tym bardziej ,że kochałam się do kogoś przutulać podczas snu. Tak po prawdzie to chłopaki nocowali często u mnie ,a ja często u nich. Nie miałam u nich swojego pokoju więc spaliśmy razem na łóżku. Wolałam to niż spac sama i myślec o tym co stanie się jutro. Bałam się ,że kiedyś te moje wyścigi nie wypalą i dzieciaki stracą ostatnią osobę ,która mogłaby im cokolwiek dać. Ale lubiłam szybkość. Kręciło mnie widmo śmierci czekającej wszędzie. No i kasa którą za to dostawałam zapewniała dzieciakom jedzienie na 2 tygodnie ,a czasami więcej. Nigdy ścigając się nie myślałam o korzyściach dla siebie. Ważne było ,żeby Ch i Lettie mieli się w co ubrać i co zjeść. Mi zwyczajnie wystarczała adrenalina.
RANO
Obudziłam się przez głośny dźwięk budzika, maksymalnie wtulona w Liama. Spojrzałam na zegarek 07:01. Walnęłam Liama w żebra na co natychmiast zareagował.
-Co do cholery ! – krzyknął lekko zapowietrzony.
-Pobudka kochanie zrobiłam śniadanko.
-Nie rób mi nadziei proszę..-mruknął Liam.
-Wstawaj szkoła czeka. Uderzyłam go jeszcze raz.
-Dobra już wstaje ,ale przestać mnie bić maleńka.
Podniósł się ledwo otwierając oczy. Popatrzył się na drzwi i otworzył je szerzej. Odwróciłam się i zobaczyłam Chandlera. Hah ciekawe jak to wyglądało z jego perspektywy.
-Hej Brat – machnęłam na niego ręką by podszedł – Słuchaj mały. Zajmiesz się dzisiaj Lettie
-Co znowu cię nie będzie – warknął z irytacją – Dzięki Liam.
-Ej Ch. Spokojnie ! –Powiedział Liam – nie patrz na mnie.
-Po pierwsze nie drzyj się ,bo obudzisz Lett. Po 2 wrócę około 23. Po 3 masz tu 20$ zabierzesz Lett do jej ulubionego baru i zjecie coś. Masz na mnie czekać w swoim pokoju. Otworzysz mi okno jak będę wchodzić. Nie chcę się zobaczyć z ojcem – powiedziałam spokojnie
-No to powodzenia ci ,życzę ,bo siedzi na dole i je śniadanie. Nie wiem jak chcesz wyjść - odparł kłótliwym tonem Chandler.
-A kto powiedział ,że chce wyjść drzwiami ? – Powiedziałam zakładając moje czarne jeansy – Kryj mnie mały. Liam masz tu auto ?
-Jasne ,że mam. – powiedział tonem ‘Co miałem w deszczu zapieprzać ,żeby mi nogi w dupe weszły?’
-Dobra. To my spadamy- powiedziałam otwierając okno – Liam wyskakuj. Młody trzymaj się – Cmoknęłam go w czoło i już mnie nie było.
Gdy weszliśmy do szkoły nagle cała szatnia ucichła. Liam złapał mnie w pasie tak jak to miał w nawyku i poprowadził do szafek. Po drodze jakiś koleś klepnął mnie w tyłek i nazwał ‘skarbie’. Zanim Liam zdążył powstrzymać mnie przed przywaleniem mu ten palant leżał już na ziemi powalony moim ciosem prosto w nos. Rzuciłam się na niego i zaczęłam okładać go pięściami. Kiedy miałam już pewność ,że nie będzie mógł sprawnie oddycha przez ten nos, złapałam go za włosy i uderzyłam głową o ścianę. Przysunęłam twarz bliżej jego ucha.
-Jeszcze raz nazwiesz mnie skarbie..-wyszeptałam – nie tylko oddychanie będzie twoim problemem.
Poczułam silne ręce oplatające mnie na biodrach. Malboro i woda po goleniu. Zayn.
-Maleńka spokojnie – podniósł mnie jak jakiegoś dzieciaka – idziemy za szkołe.
-Muszę zapalić
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz