poniedziałek, 10 marca 2014

Rozdział 1 - Oh stop ! That's Just Her Power

**Brooklyn**

Dzwonek na lekcje zabrzmiał w korytarzach może 20 minut temu. Do sali od Biologii zostało może jeszcze 20 stromych schodów i 10 metrów korytarza pokrytego zielonym linoleum na podłodze i ciemno żółto – niebieską farbą. Wracając zza szkoły z jednej z codziennej porcji nikotyny naprawdę nie miałam ochoty słuchać pieprzenia Pani Green o tym jak złą uczennicą jestem. Tak, to prawda ,że wagarowałam i miałam same jedynki ,obie dobrze o tym wiedziałyśmy ,ale chociaż raz mogłaby dać sobie spokój z wypominaniem mi tego. Cała klasa pewnie znów zacznie bronić mnie mówiąc rzeczy typu ‘Każdemu się zdarza’ czy ‘Pani nic nie rozumie’. Och nie myślcie sobie ,że robią to z czystej życzliwości czy sympatii do mnie i moich 3 kompanów zabaw. Oni zwyczajnie się nas boją. Dlaczego ? To proste. To właściwie nie możliwe ,by ktokolwiek się nas nie bał. Nielegalne wyścigi samochodów, picie, palenie, czasami przypalanie, bicie innych, wagary, ucieczki z komisariatów… Można by wymieniać dalej. Wracając do tematu. Ani ja ,ani moi przyjaciele nie mieli ochoty wchodzić na lekcję.  Jednak ich pretekstem by zaciągnąć mnie na najnudniejszą lekcję wszechczasów (czyt. Biologię) była moja  genialna umiejętność wkurzania nauczycieli. Czasami nawet nieźle się  przy tym bawiłam ,a wkurzanie Pani Green było chyba najlepszą czynnością jakąkolwiek wykonywałam w 2 klasie liceum ogólnokształcącego w Londynie na ulicy…. No z pewnością jeszcze na początku roku wiedziałam jak się nazywa. Mniejsza. Stając przed drzwiami klasy nr. 208 wraz z Liamem, Zaynem i Harrym byłam coraz bardziej nastawiona na to by zwyczajnie zapaść w sen w mojej ławce na końcu klasy. Jeszcze zanim Hazza zdążył otworzyć mi drzwi rzuciłam się na klamkę i kiedy drzwi już były uchylone kopnęłam je z całej siły krzycząc.
-Tatuś wrócił ! – klasa wybuchnęła śmiechem ,a pani Green zmierzyła mnie lodowatym wzrokiem. Gdy spojrzałam do tyłu zauważyłam jak Liam trzyma Zayna by nie wywrócił się ze śmiechu.
-Devine, Payne, Malik, Styles  co to za spóźnienie ?! – och co za irytacja – to już 3 w tym tygodniu. Devine – zwróciła się do mnie – jak miło cię widzieć ! Ostatnio nie często cię tu widujemy.
-Za to się płaci – mruknął Hazza. Klasa znów zaśmiała się tylko ciszej. Omiotałam każdą przerażoną twarzyczkę spojrzeniem ,a oni od razu zamykali gęby na kłódki. Nauczycielka spojrzała jeszcze raz na nas z chłodem.
-Nie ważne usiądźcie. – wróciła do przeglądania dziennika. – A i jeszcze jedno. Dlaczego się spóźniliście ?
-Oh to naprawdę bardzo ciekawa historia ! Kiedyś ją pani opowiem ,ale teraz jestem zajęta mieniem pani i tej lekci w bardzo ciasnym i ciemnym miejscu – przybiłam sobie piątkę w głowie – No wie pani nie chcę się wyrażać.
-Devine do dyrektora ! – ryknęła na mnie – Klasa spokój.
Wychodząc z klasy usłyszałam za mną kroki.
- Styles, Malik i Payne ,a wy gdzie się wybieracie ?! – dorzuciła Green.
-I tak nie mamy tu nic lepszego do roboty ! – Odkrzyknął Zayn. Ostatnio wydawał mi się jakiś taki…no grzeczniejszy. Ciągle z kimś sms-ował.
-Brooke nie musiałaś dzisiaj tak na nią napadać – powiedział Liam – Nie dość ,że tak rzadko się widujecie to jesteś nie miła.
-Oh daj już spokój Liam. Palić mi się chciało i tyle.
-Dopiero paliłaś skarbie – obrzuciłam go morderczym spojrzeniem – to szkodzi twojej cerze.
-Do cholery !! Ile razy mam wam powtarzać byście nie nazywali mnie skrabie ? No ile ja się pytam. Powtarzam, proszę, upominam i jak grochem o ściane. Naprawdę dalibyście już sobie z tym spokój.
-Dobra nie dramatyzuj tak ! Ma ktoś fajke ? – Hazza był zawsze niecierpliwy.
-Jasne. Ja mam – przysunęłam się bliżej Zayna. Uwielbiałam jego zapach – Malboro i jakaś droga woda kolońska. Chłopak objął mnie ramieniem jak to miał w nawyku ,a ja rozkoszowałam się jego zapachem. Maszerowaliśmy ciasnym korytarzem zbici w kupe ,aż dotarliśmy do szatni w której założyliśmy bluzy lub kurtki ( zawsze podobnie jak Zayn nosiłam skórzaną kurtkę). Kiedy już wyszliśmy na dwór od razu poszliśmy do naszego zwykłego miejsca przesiadek. Każdy inny bałby się tam siedzieć wiedząc ,że to nasze miejsce.
-Liam co dzisiaj wolisz ? Malboro czy Red’y ? – Zapytał Zayn mojego najbliższego przyjaciela. Był jeszcze jeden taki chłopak ,ale on wyjechał dawno temu. Tęskniłam za nim ,ale Liam dawał mi takie same poczucie bezpieczeństwa jak on więc przy nim szybko zapominałam o istnieniu przyjaciela z dawnych lat.
-Ja na razie pasuję – odparł skromnie Liam. Wszyscy popatrzyliśmy na niego zdziwieni. Zwykle Liam nie odmawiał żadnych fajek.
-Liam, stary jesteś chory ?! – warknął Hazza.
-Możemy zabrać cię do szpitala…-podsunął Zayn.
-Zawsze możemy natknąć się na jakieś ładne pielęgniareczki..- kontynuowałam.
-No właśnie. Takie szybko cię wyleczą..-Dodał z diabelskim uśmieszkiem Hazz.
-Oh dobra dajcie już sobie spokókj okay ? Po prostu nie mam ochoty palić – warknął Liam i zaczął iść w kierunku przystanku. Spojrzałam pytająco  na Zayna i Harry’ego ,ale odsali mi równie zdziwione spojrzenia.
-Pójdę za nim. Może mi coś powie – pomachałam do chłopaków ,a oni obdarowali mnie uśmiechami i zaczęli się kierować do samochodu Malika.
Minęło może 5 minut zanim dogoniłam Liama. Szedł szybko nie zwracając uwagi na to ,że go wołam. Kiedy już złapałam go stał na przystanku i czekał na autobus. Zdziwiło mnie to jeszcze bardziej biorąc pod uwagę ,że jego samochód stał na parkingu pod szkołą. Szaprnęłam go za rękaw od bluzy z napisem ‘Trust’ i dopiero wtedy raczył obdarzyć mnie spojrzeniem. Oh jaki on miły.
-Liam odwaliło ci czy jak ?!
-O co ci znowu chodzi Brooke ? –był jakiś nieobecny.
-Oh przestań ! Dobrze wiesz o co mi chodzi. Wołałam cie ,a ty miałeś mnie w dupie. Wiesz ,że mnie to rani. Myślałam ,że chociaż ty mnie nie będziesz olewać. Sam wiesz co on mi zrobił ! Myślałam…- Nie dokończyłam zdania ,bo Liam mocno mnie przytulił. Zaciągnęłam się zapachem jego perfum i przytuliłam się do jego twardego i wyrzeźbionego torsu (przy nim byłam kurduplem). Miałam łzy w oczach na wspomnienie którego użyłam przed chwilą ,ale nie dam Liam’owi tej satysfakcji i nie rozpłaczę się przy nim.Odsunęłam się delikatnie od niego patrząc mu w oczy.
-Więc o cho chodzi Liam ? – popatrzył na mnie z żalem.
-Przepraszam.
-Za co znowu ?
-Masz łzy w oczach – zauważył ?! – Nie chciałem cię zasmucić. Przepraszam.
-Daj spokój Payne..-odwróciłam wzrok.- Jeżeli komukolwiek piśniesz o tym słowo nie będziesz już tak łatwo oddychał. –Zaśmiał się – A teraz mów co się stało ?
-Mój ojciec oświadczył się Meg. – Ah..To wszystko wyjaśnia. Bo widzicie Rodzice Liama są rozwiedzeni i Liam nie utrzymuje aktualnie kontaktu ze swoją Matką. Mieszka z 2 siostrami i ojcem. Jego ojciec ,na którego zwykłam mówić ‘Tatko Payne’ lub ‘Wujaszek’ był związany z Meg której Liam szczerze nie znosił. W sumie nie była taka zła ,chodzi po prostu o to ,że Liaś nie może pogodzić się z tym ,że to właśnie przez nią rozpadło się małżeństwo jego rodziców.
-Liam tak mi przykro… Nie wiem jak ci pomóc.
-A ty zawsze próbujesz wszystkim pomóc co Brooklyn ? Dziękuje ,ale teraz potrzebuje tylko mocnego uścisku. – Jak na zawołanie mocno przytulilam Liama. Próbowałam stanąć na palcach by pocałować go w czoło w geście uspokojenia ,ale nawet teraz sięgałam mu zaledwie do warg.
-Cholera schyl się ! – Liam uśmiechnął się smutno ,ale wykonał moje polecenie. Teraz w końcu cmoknęłam go w czoło – No ,a teraz weź się w garść. Zrobię ci jutro śniadanie o ile będę mogła się u ciebie przekimać. Nie chce mi się wracać do domu. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz