poniedziałek, 10 marca 2014

Rozdział 2 - Don't Talk About Him Liam !

**Brooklyn**

Byłam wkurzona. Ostro wkurzona. Liam wie jaką mam sytuację w domu, tak ? Więc dlaczego do jasnej cholery nie pozwala mi u siebie nocować. Siedziałam z kolanami pod brodą na siedzeniu pasażera w czarnym, terenowym Volvo Liam’a. Czułam na sobie jego wzrok ,ale nie dam mu satysfakcji i zwyczajnie się nie odwrócę. Właśnie wiózł mnie do MOJEGO domu. Nie miałam ochoty tam wracać po ostatniej kłótni z ojcem. On ciągle miał mnie za dobrą i grzeczną dziewczynkę. Nic o mnie nie wiedział i nic nie chciał wiedzieć. Tylko pracował sobie w tym swoim departamencie jakiegoś gówna i przynosił do domu kase ,którą i tak przepijał. Nic dziwnego ,że Mama i…,że Mama uciekła.  Ja charowałam ,albo pożyczałam forse od chłopaków ,żeby nakarmić moje młodsze rodzeństwo. 7-letnia Lettie i  14–letni Chandler byli dla mnie jak moje własnie dzieci zwłaszcza kiedy Mama zwiała. Nie widziałam ich od 3 dni i martwiłam się o nich ,ale do domu wracać nie chciałam. Zostawiłam Chandlerowi  50$ na jedzenie dla niego i Lettie i sama uciekłam. Na chwilę.
-Zawieź mnie do Zayna…-mruknęłam po godzinie cichej jazdy do Liama. Zaskoczony tym ,że się do niego odezwałam przez pierwsze kilka sekund wpatrywał się we mnie ze zdziwionym spojrzeniem.
-Nie ma mowy Brooke – odparł spokojnie – A Lettie i Ch ?
- Liam proszę zwieź mnie do Zayna – warknęłam.
-Zayna dzisiaj nie będzie.
-To do Lou ! – krzyknęłam.
-Zabiorę cię do siebie jeżeli porozmawiamy dobra Brooke ? – Cholerne ultimatum. Domyślałam się o czym chciał ze mną rozmawiać ,ale musiałam usłyszeć to od niego.
-O czym chcesz rozmawiać Payne ? – wiedział ,że kiedy mówiłam do niego po nazwisku byłam wkurzona.
-Chcę z tobą porozmawiać …-zaciął się – o NIM.
-Nie.
-Ale Brooklyn..
-NIE ! – niezręczna cisza którą kochałam. Nie to wcale nie jest sarkazm – Zawieź mnie do Mojego domu.

**Liam**
Nie wierzę. Normalnie nie wierzę. Ona niby chce jechać do domu ? Chyba ją to zabolało. Znów wsadziła głowę w kolana. Tym razem usłyszałem bardzo cichy szloch. NIENIENIENIENIENIE NIE ! Doprowadziłem ją do płaczu. Miała rację nie powinienem o nim wspominać. Wiedziałaem ,że ją to zrani ,ale jednak musiałem. Jak płacze słyszałem tylko raz i już wtedy nie mogłem uwierzyć. Czyżby mała waleczna Brooklyn płakała ? Kiedyś się za to zabiję.
-Brooklyn przepraszam.
-Zamknij się…-wyszlochała.
-Słuchaj wiem ,że to dla ciebie trudne ,ale..- nie dokończyłem.
-Gówno wiesz Liam ! Nie masz pojęcia jak to jest.
-Musimy cholernie pogadać Brooke – powiedziałem szorstko zatrzymując się na  światłach – Ja tak tego nie zostawię !
-Wcale nie muszę z tobą rozmawiać – mruknęła pod nosem i…wysiadła z auta. CO TU SIĘ WŁAŚCIWIE STAŁO ?!
Widziałem jak idzie przez pasy w stronę swojego domu. Pewnie widziałbym jej łzy gdyby akurat nie padał deszcz. Zchrzaniłem ,ale musi w końcu ze mną pogadać to ją zbyt mocno boli ,żeby dusiła to w sobie. Powinna chociaż powiedzieć chłopakom ,bo oni też już zaczynają wszystko widzieć. Zwyczajnie wiedzą ,że coś się dzieje.  Znają ją już od prawie 3 lat. Właściwie poznała ich kiedy ścigała się pierwszy raz. Cholernie się wkurzyła ,że przegrała i przywaliła Zaynowi (z którym się ścigała) w nos. Chodził w jakimś pedalskim bandażu na twarzy przez 2 tygodnie. Przeprosiła go i postawiła nam 1,5 l czystej. Jak już tak razem piliśmy zdążyli ją dobrze poznać. Ja znałem ją od przedszkola. Lepiliśmy babki w piasku do 1 klasy podstawówki kiedy to pokłóciliśmy się o zabawkę. Potem poszliśmy do innych szkół i zostaliśmy rozdzieleni.  Ja poznałem chłopaków ,a ona zakolegowała się z jakimś Niall’em czy jak mu tam. Ogólnie ten jej koleżka później wyjechał ,a ona dołączyła do nas. Cała historia. I od tamtego czasu nigdy nie widziałem jej płaczącej. Jak razem pijemy. Teraz szła zapłakana w stronę swojego domu. Coś było poważnie nie tak. Było z nią coraz gorzej. Coraz bardziej nie dawała sama rady. Źle znosiła wyjazd swojej Mamy i jego…(nie tu wcale nie chodzi o Nialla). Zwłaszcza jego. W nocy do niej wpadnę i zajrzę czy wszystko w porządku.

**Brooklyn**

Na moim podjeździe było zaparkowane auto ojca. Dawno nie mył swojego starego Mercedesa.  Stanęłam pod drzwiami domu wcale nie mając ochoty do niego wchodzić. Nacisnęłam lekko klamkę i otworzyłam skrzypiące drzwi. Gdy moja siostra usłyszała skrzypienie zawiasów od razu zbiegła ze schodów i przylepiła się do mojej nogi.  Wzięłam ją na ręce i mocno uściskałam. Nie rozumiała dlaczego płakałam byłam tego pewna ,ale za wszelką cenę chciała mnie pocieszyć. Odczepiła się ode mnie dopiero kiedy usłyszała kroki na schodach. Wysunęłam zapłakane oczy i sine od zimna usta zza szyi mojej młodszej siostry. Na schodach zobaczyłam Chandlera ,który patrzył się na mnie z pogardą i chłodem. Cień zdziwienia i zmartwienia przemknął przez jego spojrzenie ,ale jego oczy znów przybrały barwę wzburzonego morza. Był do niego cholernie podobny. Najbardziej z nas wszystkich ,strasznie mi go przypominał. Szepnęłam ciche ‘przepraszam’ i znów przytuliłam moją młodszą siostrę. Zsunęłam ją  po moich rękach i postawiłam na podłodze. Uśmiechnęłam się do niej smutno.
-Chandler..-szepnęłam.
Nie odpowiedział skrzyżował ręce i poszedł na górę. Mój mały braciszek. Zaprowadziłam Lett do kuchni i dałam jej hot-doga ,którego wcześniej kupiłam. Usiadła i zaczęła jeść z wdzięcznością w oczach.
-Zaraz wracam maleńka – pocałowałam ją w czoło i poszłam do Chandlera na górę. Długie schody trzeszczały cicho kiedy na nie stawałam. Zapukałam do drzwi mojego brata i po cichu weszłam. Zobaczyłam go na łóżku z słuchawkami w uszach i słyszałam ciche Dźwięki utworu Metalicy. Uśmiechnęłam się ,bo to po mnie odziedziczył pasję do mocnej muzyki. Usiadłam delikatnie na jego łóżku i wyjęłam słuchawkę z jego ucha. On mnie nie będzie olewał, nie mnie.
-Ej młody..-powiedziałam-nie obrażaj się.
-Odwal się Brooklyn – warknął – idź sobie do swoich kumpli i pal za szkołą. I tak wiem ,że masz mnie w dupie tak jak mama i..
-Nawet kurwa nie kończ ! – krzyknęłam – Nie mam cię w dupie braciszku. Nie porzucę i cię tak jak mama. Nigdy ci tego nie zrobię rozumiesz ?!
-Dawno przestałem wierzyć w bajki mała. – odparł. Tak mój maleńki braciszek był ode mnie o prawię głowę wyższy. Był może wzrostu Zayna.
-Nie szczyć się tym tak smarkaczu. Zająłeś się Lettie ?
-Miała co jeść jeżeli o to ci chodzi. To jak fajnie minęły ci te 3 dni ?
-Daj spokój. Wróciłam, jestem tu z wami. Teraz się wami zaopiekuję.
-Płakałaś.
-Pieprzysz.
-Nie Brooklyn widzę kiedy płaczesz. Rzadko ,ale widzę. Wszystko Okay ?
-Jak zawsze mały. Dobrze wiesz jak jest. Jest ciężko – schowałam twarz w dłoniach z tej cholernej bezsilności. Nic nie mogłam im zapewnić. Starałam się i robiłam dla nich wszystko ,ale nie dawałam rady w 100 procentach. Tak chciałam. Byłam słaba. Mały objął mnie ramieniem i przytulił do siebie.  Był dla mnie bliski..najbliższy ,a zaraz po jego wyjeździe on był moim wsparciem. Dzięki niemu stanęłam na nogi. Nawet nie poczułam kiedy łzy zaczęły napływać mi do powiem. Co się ze mną dzieje ?!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz